czwartek, 14 maja 2015

Epilog


             "Tak" - słowo, które odmieniło moje życie o 180 stopni. Do dziś brzęczy mi w uchu. Wszyscy zebrani w kościele nie potrafili ukryć radości. Jedno słowo... Tylko jedno, a potrafi zmiękczyć każdego. Cóż... Kto by się tego spodziewał? Później nastąpił pocałunek. Słodki, pełen namiętności... Łzy mimowolnie opuściły moje oczodoły i zaczęły spływać po polikach. W końcu nie codziennie wydaje się siostrzyczkę za mąż.
- Ślicznie wyglądasz skarbie - szepnąłem do panny młodej. Była to chyba jedyna okazja tamtego dnia, bowiem Lucy nie chciała odstąpić od Sandro nawet na krok.
- Dziękuję... Dobrze zrobiłam? - spytała niepewnie.
- Jeżeli czułaś, że dobrze robisz... Jeżeli go kochasz... To postąpiłaś słusznie.
- Nawet nie wiesz jak się bałam twojej reakcji.
- Nawet nie wiesz jak ja się bałem tego co powiedzieć - zaśmiałem się.
- Myślę, że na sali jest jeszcze jedna kobieta, która chciałaby to przeżyć - szepnęła. Spojrzałem na nią zdziwionym wzrokiem. Doskonale wiedziałem, o kogo jej chodzi... Ale czy ja byłem na to gotowy? Czy aby na pewno byłem świadom swoich uczuć do tej jedynej? Głupie pytanie... Kochałem ją...
Ale czy ona tego chciała?
- Pięknie razem wyglądają - na twarzy Victorii pojawił się delikatny uśmiech. Usiadłem obok niej
i  mocno przytuliłem.
- Dzięki tobie wyszła na ludzi - delikatnie dotknąłem jej ręki.
- Gdyby nie ty, nie byłoby jej tu dzisiaj. Nie miałaby takiego wspaniałego męża. Nie zaczynałaby niedługo studiów... To twoja zasługa Sergio.
- Gdyby nie ty, nie wiadomo czy dziś żyłaby - tym  argumentem wygrałem naszą wojnę na słowa. Owszem, dzięki mnie, Lucy miała ogromne szanse rozpocząć wspaniałe życie, ale to Victoria uratowała ją od życia na ulicy.
- Myślisz... Albo nie... To głupie - zaśmiała się nerwowo.
- Dokończ.
- Myślisz, że my też moglibyśmy kiedyś...
- Wziąć ślub? - kiwnęła tylko głową. Cała zrobiła się czerwona. - Myślę, że jeżeli tylko będziesz gotowa, będziemy mogli o tym pomyśleć - chyba powiedziałem coś, dzięki czemu Victoria poczuła ogromną ulgę. Szybko znalazłem odpowiedź na dręczące mnie pytanie. Viki chciała spędzić ze mną resztę życia. A ja bardzo chciałem spełnić jej marzenie.

                                                                               *

                "Tak, jestem gotowy" - zdanie, które totalnie zmieniło moje życie. Chwyciłem leżące na stoliku pióro i drżącymi rękami otworzyłem je. Jeszcze raz, na spokojnie przeczytałem pismo, od którego wszystko zależało. Victoria delikatnie dotknęła mojego ramienia czym dała mi znak, że jest ze mną. Bardzo potrzebowałem jej wsparcia i dziękowałem Bogu, że mam taką wspaniałą kobietę obok siebie. Wziąłem głęboki oddech i pewnym ruchem złożyłem swój podpis w wyznaczonym miejscu.
- Gratulujemy panie Ramos - Bartomeu wyciągnął w moją stronę rękę. Szybko ją uścisnąłem. Emocje momentalnie opadły. Kurcze, kto by się spodziewał... Że ja, Sergio Ramos zagram w Barcelonie?
- Dziękuję za ofertę i kredyt zaufania. Wiem, że było dużo argumentów, aby tej oferty nie składać... Ale bardzo dziękuję za uratowanie kariery. Nie zawiodę klubu.
- Mamy taką nadzieję. Jeżeli jest pan gotowy, zapraszamy na oficjalną prezentację - Josep uśmiechnął się łagodnie. Zero presji, zero wrzasków... Prawdziwa domowa atmosfera rodem z Camp Nou.
- Oczywiście, że jestem gotowy - uśmiechnąłem się szeroko i wziąłem pod ramię Victorię.
Szybko przeszliśmy drogę dzielącą biuro od stadionu. Koszulka z wyszytą "4" i moim nazwiskiem już wisiała na jednym z wieszaków. Dotknąłem delikatnie herbu... Poczułem się jak zdrajca. Całe życie w Madrycie, a tu nagle odejście do największego wroga...
- Nie jesteś zdrajcą. Nie zdradziłeś swoich barw... To klub ciebie zdradził i bał się zaryzykować. Tutaj zaczynasz wszystko na nowo. Twoja karta jest czysta - powiedziała i pocałowała mnie w policzek.
- Skąd ty wiesz...
- Trochę już cię znam - uśmiechnęła się szeroko i puściła mi oczko.
Powoli rozebrałem się i zacząłem wkładać nowe barwy. Koszulka leżała na mnie idealnie tylko ten herb... Przez całe życie całowałem RM, a teraz... herb Dumy Katalonii. Założyłem spodenki, podwinąłem getry i założyłem nowe buty prosto od Nike. Faktycznie, wszystko od nowa.
Kiedy kroczyłem tunelem w stronę Camp Nou, ogarnął mnie strach. W głowie układał mi się tylko obraz gwiżdżących kibiców, nazywających mnie zdrajcą. Całe szczęście, że Victoria była przy mnie. Nim stanąłem na pierwszym schodku podbiegła do mnie i namiętnie pocałowała. Pokazała mi swoje pełne wsparcie i zaufanie, którym mnie darzyła. Wziąłem głęboki oddech i zrobiłem krok w przód. Potem było coraz łatwiej. Kibice na wypełnionym po brzegi Camp Nou skandowali moje nazwisko. Cules pokochali mnie. Na Santiago byłoby zupełnie inaczej, a tu? Krążąca nad wszystkimi rodzinna atmosfera połączyła nas. Na murawę wbiegłem z dumnie podniesioną ku górze głową.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

























Ogromne podziękowania dla KASI (BLANAA), która podjęła się zrobienia dla mnie szablonu. To dzięki niej, moje blogi zaczęły wyglądać poważniej i profesjonalniej. TAK WIĘC KASIU, THANK YOU VERY MUCH :D            
Dziękuję wam za każdy komentarz. Dziękuję, że zgodziliście się w ogóle na tego bloga, wiem, że był ogromny problem z zaakceptowaniem tego, iż piszę o zawodniku Realu. Kurcze... Ciężko jest kończyć coś, w co włożyło się tyle serca i czasu. Bardzo zżyłam się z tym blogiem, ale jestem pewna, że rozumiecie moje decyzje :)
Teraz robię sobie krótką przerwę, aby znaleźć wenę na następnego bloga o Neymarze :* Mam nadzieję, że spodoba wam się tak jak ten :)
Tak, jak powiedziała Kasia. Jak się zacznie, to już nie da się skończyć :) Mimo wielu problemów, zawsze jakieś pomysły wpadają do głowy. Czy jest to jakiś film czy nawet sen... Jeżeli ktoś kocha pisać, ze wszystkiego zrobi świetny blog :) I tego wam właśnie życzę moi kochani czytelnicy :)







6 komentarzy:

  1. Był świetny, dziękuję, że to pisałaś ❤❤❤

    OdpowiedzUsuń
  2. ojejciu, Lucy wyszła za mąż! :O
    A Sergio w FCB... omg.
    dziękuję za możliwość poczytania czegoś o moim braciszku Sergiuszu :3

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziękuję Ci za tego bloga! <3
    Zawsze wyczekiwałam tu boskich rozdziałów i takie też otrzymywałam ;3
    Aż się łezka w oku kręci ^^
    Czekam na następne, równie powalające, blogi <3/Zuza

    OdpowiedzUsuń
  4. z niecierpliwością czekam na blog o moim ulubieńcu:) blog o Ramosie był bardzo ciekawy, zaskakujący i od razu wyczuwalny jest Twój geniusz :) pisz kochana dalej:)

    OdpowiedzUsuń