sobota, 2 maja 2015

Rozdział 19

            Wziąłem głęboki oddech. Pokój wypełniony był perfumami mojej Victorii. Przewróciłem się na drugi bok, żeby zbudzić księżniczkę pocałunkiem. Pogładziłem miejsce obok mnie. Było puste. Momentalnie otworzyłem oczy i wstałem z łóżka. Zapomniałem, że poprzedniego wieczoru zostawiłem swoje buty pod nim. Z towarzyszącym mi pędem potknąłem się o swoje Nike. Świat zwolnił, a ja z potwornym hukiem runąłem na podłogę. Nie panując nad swoim językiem zdołałem tylko krzyknąć: "KURWA!". Próbowałem podnieść się i kontynuować poszukiwania mojej bogini. Każda próba kończyła się potwornym bólem w klatce piersiowej i w kostce. Jeszcze tego brakowało... Musiałem chyba krzyknąć dość głośno, bo po chwili w drzwiach stała Lucy z Sandro. Victoria odbiegła zaraz po nich. Kiedy ją zobaczyłem, kamień spadł mi z serca. Położyłem głowę na podłodze i odetchnąłem z ulgą.
- Co tu się stało? - zaśmiał się Sandro.
- Jak byś się czuł, gdybyś obudził się, a Lucy nie byłoby obok ciebie? - natychmiast spoważniał
i kiwnął delikatnie głową.
- Przepraszam kotku - Victoria kucnęła obok mnie. Przeniosła moją głowę na swoje kolana.
- Gdzie ty byłaś?
- Chciałam zrobić nam śniadanie... Tak słodko spałeś, nie miałam serca cię budzić.
Westchnąłem głośno. Sandro pomógł mi wstać. Każdy krok sprawiał mi ogromny ból. Ledwo wyszedłem ze szpitala, a już miałem skręconą kostkę. Kiedy odsunąłem się od niego, spojrzał się na mnie dziwnie.
- Do kibla też ze mną wejdziesz? - zadrwiłem. - Poradzę sobie.
- Na pewno?
- Jeżeli sobie nie poradzi, to ja mu pomogę - Victoria szybko wstała z kolan i po chwili była tuż obok mnie. Uśmiechnąłem się szeroko. Dzieciaki tylko przewróciły oczami i poszły z powrotem do pokoju.
- Wiesz, że nie musisz? - spojrzałem jej prosto w oczy. Uśmiech z twarzy dalej mi nie zszedł.
- A nie chcesz, żebym ci pomogła? - przegryzła delikatnie wargę. Skacząc na jednej nodze i śmiejąc się wniebogłosy, weszliśmy do łazienki. Victoria pomogła mi zdjąć ubrania. Wskoczyłem pod prysznic. Kiedy przysunęła się do mnie, żeby podać mi mydło, wykorzystałem swoją przewagę zarówno wzrostową jak i wagową. Przed chwilą stała suchutka przed kabiną. Teraz - cała mokra całowała mnie w szyję. W tym wszystkim przeszkadzało mi tylko jej ubranie...
Po wszystkim z poważną miną wyszliśmy z łazienki. Adrenalina i podniecenie sprawiły, że całkowicie zapomniałem o bólu. Wzięliśmy świeże ubrania z sypialni i zeszliśmy do salonu. Przywitał nas śmiech Lucy. Taki prawdziwy, szczery śmiech.
- Łazienka wolna jakby co - zaśmiałem się i usiadłem na krześle.
- Dzięki, ale chyba wolimy tą drugą - dogryzła Lucy.
- Widzę, że z nogą lepiej - Sandro uśmiechnął się łobuzersko.
- Jakaś magiczna moc mnie uleczyła - zerknąłem ukradkiem na Victorię, która wznowiła przygotowywanie śniadania. Próbowała ukryć uśmiech, ale nie wychodziło jej to za dobrze.
Ale najważniejsze było to, że w końcu w domu panowała spokojna atmosfera. Mój skarb zrobił przepyszne naleśniki, za którymi tak tęskniłem... Później oglądaliśmy wspólnie jakiś film. Nawet nie pamiętam jego tytułu. No dobra... W ogóle go nie oglądałem. Myślałem o naszej wspólnej przyszłości. O tym, czy nasze życie będzie już spokojne, czy w końcu będę mógł wrócić do gry w... W Realu byłem skończony. Miałem przecież zacząć grę od grudnia... A przecież mieliśmy już luty. Można by rzec, że prawie koniec sezonu. Byłem pewien, że Carlo już dawno podpisał jakiś dokument kończący mój kontrakt z Królewskimi. Gościu nienawidził mnie. Moje potknięcie tylko ułatwiło mu wywalenie z klubu.
- O czym tak myślisz? - głos Victorii był jak kubeł zimnej wody.
- O nas skarbie - pocałowałem ją w głowę. Tą odpowiedzią chyba uspokoiłem ją. Wiedziałem, że w jej głowie plątały się myśli o jej mężulku i o przyszłej rozprawie. Chciałem zabrać chociażby jeden procent jej cierpienia...
Całą naszą czwórkę zdziwił dzwonek do drzwi. Zadbaliśmy, by nasze panie były bezpieczne i razem z Ramirezem poszliśmy zobaczyć, kto zaszczycił nas swoją obecnością.
- Kto tam? - krzyknąłem.
- Poczta - usłyszałem niepewny głos jakiegoś faceta. Otworzyłem drzwi. - Pan Sergio Ramos?
- Jak widać - odparłem chyba ciut za chamsko.
- List do pana - podał mi drżącymi rękami kopertę.
Już miałem zamknąć drzwi, ale listonosz zdążył krzyknąć.
- Jeszcze mam list dla pani Victorii Grant. Dostałem informację, że tu ją znajdę...
Victoria słysząc swoje nazwisko szybko podbiegła do drzwi. Szerokim uśmiechem powitała listonosza i odebrała od niego list. Potem jakby nigdy nic, wróciła na kanapę.
- A mogę jeszcze prosić o zdjęcie? - usłyszałem błagalny głos listonosza. Kiwnąłem tylko głową.
Szybko wyciągnął swój telefon i zrobiliśmy sobie selfie. Chyba dopiero po chwili dotarło do niego, kto stoi koło mnie.
- O kurcze, jeszcze pan Sandro - powiedział rozpromieniony. - To najlepsza praca jaką miałem - wyszczerzył się do chłopaka. Oni także zrobili sobie kilka zdjęć. - Niech pan przekona kolegę do naszych katalońskich barw - szepnął Ramirezowi do ucha na tyle głośno, żebym to usłyszał. Chłopak nie ogarnął o co chodzi, więc listonosz delikatnie rozpiął bluzę, pod którą znajdowała się najnowsza koszulka FC Barcelony.
- Nie ma co się wstydzić tych barw - puścił mu oczko.
- Niech pan to powie wszystkim tym Hala dzieciom... Z całym szacunkiem panie Ramos.
- Rozumiem. Też się czasami boję tych naszych "kibiców" - zarysowałem w powietrzu cudzysłów.
- Cztery miesiące oszczędzałem, żeby móc kupić sobie tą koszulkę - powiedział z dumą. - Od małego dzieciaka jestem Cule. O kurcze, pora na mnie - westchnął.
- Może jeszcze kiedyś się spotkamy - Sandro pomachał listonoszowi. Kiedy zamknąłem drzwi, spojrzałem się na niego niepewnym wzrokiem.
- Co cię tak cieszy? Jak się wszyscy dowiedzą, że mieszka u mnie Barcelończyk nie dadzą mi żyć.
- Widzisz Sergio... Ciebie rozpoznają wszędzie. Ale mnie, zwykłego gracza Barcy B, tylko prawdziwi fani potrafią poznać. A to był taki fan - uśmiechnął się do mnie i wrócił do salonu.
Dopiero po chwili przypomniałem sobie, że w ręce dalej trzymam kopertę. Poszedłem usiąść obok Victorii. Jak się okazało, dostaliśmy takie same listy.
- Ja czy ty? - spytałem niepewnie.
- Może lepiej ty...
Niechętnie otworzyłem kopertę i zacząłem na głos czytać niektóre fragmenty listu:
"Sąd w Madrycie wzywa Pana Sergio Ramosa na rozprawę w sprawie bla, bla bla... Hmmm... Wystąpi Pan w roli świadka a zarazem oskarżyciela Pana Chamberta... bla, bla, bla... Rozprawa odbędzie się 24 lutego 2015 roku o godzinie 12:00 w sali numer 9. Obecność obowiązkowa."
- Przecież to jutro!
- No to zaczynamy zabawę - westchnąłem.
- Może uda się już za pierwszym razem? Mamy przecież tyle dowodów...
- Wiesz, jakie są na to szanse... Nazywałaś się Chambert? - zaśmiałem się, chcąc rozluźnić trochę atmosferę.
- Nigdy nie przyjęłam jego nazwiska - Victoria także rozluźniła się i pokazała swój prawdziwy śmiech.
Można by powiedzieć, że to był udany dzień... Wiedzieliśmy, że następny dzień miał zadecydować
o naszej przyszłości. O tym, czy jej były mąż pójdzie siedzieć. Cały wieczór obmyślaliśmy
w czwórkę kwestie, które mieliśmy powtórzyć następnego dnia. Kiedy skończyliśmy, było już po 22.
Poszliśmy się umyć i zmęczeni całym dniem, padliśmy na łóżko.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------























                                     Jak wrażenia po "19"? :D Może nie działo się zbyt wiele, ale mam nadzieję, że uda mi się fajnie opisać kolejny rozdział :) Ostatni rozdział... Tak. Muszę zakończyć tego bloga, ponieważ zaczyna mi brakować pomysłów. Mam nadzieję, że wybaczycie mi to i będziecie ze mną na następnym blogu o Neymarze :)
CZYTASZ? ZOSTAW KOMENTARZ :)

5 komentarzy:

  1. Bardzo ciekawy rozdział ;D już nie mogę doczekać się następnego ;3

    OdpowiedzUsuń
  2. Zarąbisty.. Czekam na next,..
    I zapraszam do mnie :) - http://opowiadanienjrinlove.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. rozbawił mnie ten listonosz :D
    ale fajnie, że się przyznał i w ogóle XD
    Czekam na ostatni :( :)

    OdpowiedzUsuń
  4. i tak wiele i było czekamy na Neya i dziękujemy za ten blog oczywiście czekamy na ostatni :) rozdział był ciekawy wcale nie nudny

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny rozdział! <3
    Ciekawi mnie bardzo jak potoczy się akcja w sądzie i przyszłość państwa Ramos ;3
    Do następnego! ;*/Zuza

    OdpowiedzUsuń