poniedziałek, 22 grudnia 2014

Rozdział 1

               Pakowanie nie zajęło mi dużo czasu. Wziąłem tylko najpotrzebniejsze rzeczy licząc na to, że spędzę nam maksymalnie tydzień. Cris ciągle opowiadał, że to będzie taki urlop, wakacje itp, ale ja swoje wiedziałem. Jechałem do szpitala dla pijaków.
Droga na lotnisko trwała chwilę, jak nigdy. Gorzej było z całą procedurą na miejscu. Trzeba było podbić paszporty, oczywiście przyszło do nas pełno dzieciaków chcących zrobić sobie zdjęcie. Jedno mam do teraz w telefonie. Nie ma co się dziwić jakością, gdy powiem, że to Ronaldo robił zdjęcie.

 Po jakichś 30 minutach siedzieliśmy w pierwszej klasie w samolocie, który obrał sobie kurs na Paryż. Ostatnie spojrzenie na Madryt i miałem nadzieję, że na krótkie pożegnanie z ojczyzną. Uwielbiałem latać samolotami. Te piękne widoki... Ale wtedy nie cieszyło mnie to w ogóle. Po dwóch godzinach byliśmy na miejscu. Paryż. Ładne miasto dla zakochanych, dla mnie miasto PSG. Ciągle tylko piłka i piłka...
- Jutro mecz, nie zdążysz wrócić - przypomniałem sobie o meczu z Getafe, który mieliśmy mieć następnego dnia.
- To najwyżej nie zagram, trudno - odparł mój przyjaciel, biorąc walizki. Nie czekając na mnie wyszedł z lotniska i poszedł zamówić taksówkę. Szybko wziąłem swój bagaż i pobiegłem za nim totalnie zaskoczony jego podejściem do meczu.
- Co ty gadasz? - spytałem, kiedy weszliśmy do auta. Cris nic mi nie odpowiedział.
- Proszę nas zawieść do ośrodka odwykowego - tylko tyle powiedział od naszego przylotu do stolicy. Zrozumiałem, że dla niego to równie ciężka sytuacja jak dla mnie. Zamilkłem. Po godzinie jazdy po zakorkowanym Paryżu wyjechaliśmy na odległe dzielnice. Puste uliczki, mało domów, totalne zadupie. Idealne miejsce dla wariatów, ćpunów i pijaków. Cris zapłacił taksówkarzowi, ja byłem już pod bramą ośrodka. Przez moje ciało przeszły dreszcze. To miejsce, bo nie można było tego nazwać prawdziwym ośrodkiem, wyglądało jak jeden ze szpitali z Czarnobyla. Dosłownie. Ronaldo stanął koło mnie.
- Czy to jest ten wspaniały kompleks wypoczynkowy, gdzie spędzę wakacje? - zadrwiłem z Portugalczyka.
- Carlo mówił, że to jeden z lepszych szpitali odwykowych... - powiedział zaskoczony sytuacją. Wyciągnąłem z kieszeni telefon i szybko wybrałem numer do trenera. Trochę musiałem poczekać, aż łaskawie odbierze.
- Jeszcze nie zabrali ci telefonu?
- Carlo, co to kurwa jest? - syknąłem do telefonu.
- A czego się spodziewałeś? Jakiegoś nadmorskiego hotelu, z palmami itepe? Sergio, to ośrodek odwykowy.
- Ale to jak melina wygląda! - krzyknąłem.
- Chciałeś mieć spokój od reporterów? To masz, tutaj na pewno nie będą ciebie szukać, poza tym... - rozłączyłem się, nim zdążył dokończyć myśl. W głowie miałem tylko jedno zdanie: Ja pierdole.
Czy aż tak bardzo trener mnie nie lubił? Jasne, dbał o moją reputację, ale aż do tego stopnia, żeby zsyłać mnie na melinę? Z chwilowego wyłączenia się wyrwał mnie czyjś dotyk. Szybko odwróciłem się. Cris chciał mnie pocieszyć, ale było za późno. Sam przyczynił się częściowo do tego, że tam się znalazłem.
- Chodźmy - powiedział cicho. Otworzył bramę i jako pierwszy wszedł na teren ośrodka. Niby leczyli tam tylko alkoholików, ale ciężka atmosfera mówiła co innego. Tak jakby tysiące chorych psychicznie osób wołało: Uciekaj...
Jasne, uciekaj. To byłoby najłatwiejsze rozwiązanie. Ale ja chciałem się leczyć, co było bardzo dziwne. Teren wokół ośrodka był naprawdę duży. Stanęliśmy pod drzwiami. Trzęsącymi się rękoma chwyciłem klamkę i pewnie otworzyłem drzwi. W środku było... o dziwo dość przyjemnie. Jasnozielone ściany trochę mnie uspokoiły (pewnie takie miały zadanie). Pierwsze drzwi po lewej stronie to gabinet dyrektora ośrodka. Wziąłem głęboki oddech i cicho zapukałem. Usłyszałem ruch za drzwiami, więc szybko odsunąłem się. Przede mną stanął wysoki brunet koło 50-tki. Widać, że dużo w swoim życiu przeszedł, ale na mój widok, od razu stał się młodszy. Tak jakby zobaczył coś, co zawsze chciał ujrzeć. Gestem ręki zaprosił nas do gabinetu.
- Nawet panowie nie wiedzą jak się cieszę, że panów widzę... - mówił drżącym głosem. - Czekaliśmy na pana.
- Czekaliście? - spytałem skonsternowany.
- Pan Ancelotti zadzwonił do nas kilka tygodni temu, prosił o zajęcie się panem - spojrzałem na Crisa, ale ten tylko kiwnął, że o niczym nie wiedział. Akurat. Pewnie to jego był pomysł...
- Znając naszego trenera, był do tego zdolny - westchnąłem. - Kiedy mógłbym... zamieszkać? Wprowadzić się? - głos mi się załamał, ale dalej udawałem twardziela.
- Jeżeli jet pan gotowy, już dzisiaj może pan się wprowadzić. Jutro zacząłby pan terapię.
- Nie ma co zwlekać. Im szybciej zaczniesz, tym szybciej skończysz - powiedział Cris, czym strasznie mnie wkurzył.
- Przez ciebie tutaj jestem, więc pozwól, że sam zdecyduję!
- Ja nie zmuszałem ciebie do picia!
- Panowie, uspokójcie się - stanął pomiędzy nami dyrektor ośrodka. - Myślę, że będzie lepiej, jak pan, panie Ronaldo wyjdzie już.
Cris spojrzał na niego złowrogo, ale szybko się uspokoił i rozluźnił zaciśnięte ręce. Spojrzał po raz ostatni na mnie i chwycił swoje walizki.
- Zostanę na kilka dni z Iriną. Wpadniemy za jakiś czas - wyszedł z gabinetu. Dyrektor pobiegł za nim szepcąc mu coś do ucha. Po chwili wrócił do swojego królestwa.
- Panie Ramos, może zaprowadzę pana do pokoju - powiedział szybko. Przechodząc obok wszystkich pomieszczeń bałem się. Bałem się, że jakiś wariat zaraz wybiegnie do mnie. Nim zdążyłem uciec, dyrektor poinformował, że jesteśmy na miejscu. Otworzył mi drzwi, a ja ujrzałem... bardzo przyjemny pokój. Spodziewałem się szarych, brudnych ścian, z wyrytymi kreskami oznaczającymi kolejne dni, miesiące, a może nawet lata... A zobaczyłem zielony (znowu) pokój, z jakimiś malunkami na ścianie, małym łóżkiem na środku pokoju i telewizorem w kącie. Położyłem walizki pod szafą i rozejrzałem się. - Spodziewał się pan czegoś innego? - zaśmiał się dyrektor.
- Zupełnie czegoś innego - powiedziałem zdziwiony.
- Przedstawię panu resztę personelu - zaprowadził mnie dalej. - Tu są pokoje innych uczestników terapii - powiedział pokazując długi korytarz z drzwiami po obu stronach. - Tu jest stołówka.
- Nie da się nie domyślić - zaśmiałem się wciągając powietrze. Do moich nozdrzy dotarł wspaniały zapach spaghetti. Ale nie takiego z restauracji, z sosem kupionym w tanim sklepie. O nie. To było spaghetti z własnej roboty makaronem i sosem. Obiad, który często robiła moja mama. To trochę mnie rozluźniło. Stres związany z nowym miejscem opadł. Poszliśmy dalej.
- A tu są sale - pozwoliłem sobie zajrzeć do jednej. Nie wyglądała jak sala tortur tylko normalny pokój... Dziwne. - Victoria! - głos dyrektora wyrwał mnie z dezorientacji. Po chwili z jednej z sal wyszła piękna kobieta. Nie dziewczyna. Kobieta. Brunetka o pięknym uśmiechu. Na jej widok moje serce zgubiło prawidłowy rytm.
- Czego tak krzyczysz - zaśmiała się Victoria.
- Jak mówię cicho to nie reagujesz - uśmiechnął się do kobiety. - Panie Ramos to jest... - chciał ją mi przedstawić, ale ona okazała się szybsza.
- Victoria Grand - podała mi rękę. Szybko złożyłem na niej delikatny pocałunek.
- Sergio Ramos.
- Pan Ramos jest naszym nowym pacjentem - kobieta spojrzała na dyrektora jak na idiotę. - A to jest pana "lekarka" - zaśmiał się. - Victoria prowadzi tutaj zajęcia dla alkoholików.
- Jak będzie wyglądało leczenie? - spytałem speszony wzrokiem brunetki.
- Najpierw krótka terapia grupowa, potem indywidualny tok leczenia - odpowiedziała na moje pytanie. - U nas robimy na odwrót niż w innych ośrodkach. Zauważyliśmy szybszy powrót do zdrowia dzięki tej zamianie - dopowiedziała widząc moje zdziwienie.
- Nie będziemy już pana męczyć, tutaj jest kluczyk - niezręczną ciszę przerwał dyrektor, podając mi kluczyk od pokoju. - Obiady są o 15, kolacje o 19, śniadania o 9. Jest pan rozsądną osobą, więc raczej nie muszę przypominać, że nie wnosimy tutaj alkoholu, nie zapraszamy bez naszej zgody gości... Coś jeszcze? A, poza teren może pan wyjść tylko z opiekunem i niestety będę zmuszony odebrać panu telefon - bez wahania oddałem dyrektorowi swoją komórkę. - Będzie ją pan mógł odebrać po leczeniu - poklepał mnie po ramieniu i pożegnał. Szybko wróciłem do swojego pokoju, rozpakowałem się i poważnie zacząłem zastanawiać się nad przyszłością. Na całe szczęście w pokojach były łazienki, więc nie musiałem latać z gołym tyłkiem po ośrodku. Gorąca woda szybko zmyła ze mnie resztki strachu, niepokoju i złości. Wyszedłem spod prysznica, wytarłem się, założyłem świeżą bieliznę i położyłem się do łóżka. Odpuściłem sobie obiad i kolację, szykując się psychicznie na nowe życie.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------








Gratulacje dla Realu za wygranie Klubowych Mistrzostw Świata :)
Przepraszam za krótkie opóźnienia.
Postanowiłam, że ten blog będzie najdłuższym jaki do tej pory pisałam :) Nie chcę kończyć go w piątym rozdziale, liczę na jakieś 15-20 części :) Oczywiście wszystko będzie zależało od was, od ilości komentarzy i wyświetleń :)
Było dużo pytań o muzykę, przy której piszę, kilka kawałków możecie już posłuchać :)
Myślę, że następny (2) rozdział pojawi się w piątek, tak więc życzę wszystkim moim kochanym czytelnikom zdrowych, radosnych, udanych świąt. Dużo prezentów i naprawdę fajnej atmosferki :)
I żebyście dalej mnie czytali i polecali :)


7 komentarzy:

  1. Rozdział cudowny :) czekam nn :)
    Mam pytanie, sama robiłaś wygląd bloga :)?

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo dobrze się zapowiada i po pierwszym rozdziale mogę śmiało stwierdzić, że będę czytała go do końca. Masz niesamowity talent! <3 ^^
    I oczywiście Wesołych Świąt!

    OdpowiedzUsuń
  3. mmm, Cris dobry przyjaaciel, aww :')))
    oby Sergio nie spękał, a także nie poderwał Viktorii tak od razu xd
    po rozdziale jestem jak najbardziej na tak, wyczekuję kolejnego <3
    wzajemnie Wesołych ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ach ten Ramos. Nerwus z niego :3
    Biedny, będzie przeżywał męki na tych terapiach. Z panią Victorią ;)
    Pozdrawiam :3
    A! No i Wesołych Kochana <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak zwykle świetny! Czekam z niecierpliwością na następny rozdział! Wesołych Świąt Kochana i mnóstwa weny! ♥

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny ! Najlepszy jak zawsze <3 Z niecierpliwością czekam na następny rozdział. Powodzenia ! <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Podoba mi się ten rozdział jak i cały blog, masz super styl pisania będę dalej czytać i pisz szybko nowy :)

    OdpowiedzUsuń