czwartek, 22 stycznia 2015

Rozdział 6

            Całą noc rozmyślałem o Victorii. Wczorajsza chwila słabości mogła nieźle skomplikować nasze życia. Szybko umyłem się i ubrałem. Spokojnie ruszyłem w kierunku stołówki. Naleśniki z czekoladą - ulubione śniadanie robione przez Elizabeth. Elizabeth... Moja piękna ex-narzeczona. Gdyby nie ten pieprzony wyjazd do Anglii, gdyby nie ta jej chęć robienia kariery, bylibyśmy pewnie szczęśliwym małżeństwem. Tylko będę miał okazję spotkać Aarona, to łeb mu urwę - pomyślałem. Ale w sumie... Gdyby nie ten romans, nie zacząłbym pić. Gdybym nie zaczął pić, nie trafiłbym pod skrzydła mojego anioła. Przy moim stoliku siedziała Lucy. Machała do mnie zadowolona z mojego przyjścia. Przynajmniej jedną sprawę załatwiłem - pomyślałem. Wziąłem tackę z jedzeniem i usiadłem koło blondynki.
- Jak tam mała? - uśmiechnąłem się do niej. Szybko wstała i pocałowała mnie w policzek. - A to za co?
- Za wczoraj. To popołudnie... To było coś wspaniałego.
- Cieszę się, że fajnie spędziłaś czas ze swoimi idolami.
- Kurcze, cały czas ich widziałam w telewizji, wiem o nich wszystko, a dzięki tobie mogłam ich mieć na kilka godzin! Tylko dla mnie!
- Ale i tak czeka nas poważna rozmowa po śniadaniu - speszyła się. Zaczęła skubać naleśniki.
- Tak chyba będzie najlepiej...
Szybko zjedliśmy śniadanie i poszliśmy do mnie do pokoju. Jakimś cudem udało mi się wykraść ze stołówki kubki i trochę soku pomarańczowego. Usiedliśmy blisko siebie, czułem jej zapach, bijące od niej ciepło.
- Od czego by tu zacząć... - zastanawiałem się.
- Ja... Przepraszam... Nie powinnam była tobie mówić o swoich uczuciach...
- Bardzo dobrze, że mi to wyjaśniłaś. Lu, jesteś dla mnie jak siostra...
- Nie podobam ci się? - spojrzała na mnie tymi pięknymi oczami. Nie dało się wtedy kłamać. To była właśnie ta godzina szczerości, która była nam potrzebna.
- Bardzo mi się podobasz - powiedziałem na jednym oddechu. - Ale dzieli nas 10 lat. Jesteś dla mnie dzieckiem.
- Ale ja nie mogę o tobie zapomnieć...
- I bardzo dobrze - uśmiechnąłem się i chwyciłem ją za rękę. - Bo chcę, żebyś o mnie pamiętała. To, co teraz do mnie czujesz to nie jest miłość. Widzę to po twoich oczach. Jesteś mną zauroczona.
- Lepiej wiem, co czuję...
- Lucy...
- To ona ci się podoba. Widzę, jak na nią patrzysz. Ślinisz się na jej widok. Gdy coś mówi, zamykasz oczy. Jej głos jest balsamem dla twoich uszu...
- O kim ty mówisz? - udawałem konsternację.
- Nie udawaj debila. Oboje wiemy, że zabujałeś się w Victorii. Gdybym była wredną suką, poszłabym do dyrektora i mu wszystko wyśpiewała - serce podeszło mi do gardła. - Ale nie jestem.
- Oczywiście, że nie jesteś. Jesteś młodą, piękną, wrażliwą kobietą.
- W takim razie co ma ona, czego nie mam ja? - dobre pytanie. Sam chciałem to wiedzieć. Viki była dużo starsza ode mnie. Automatycznie powinienem szukać młodszych.
- Byłaś kiedyś zakochana? - szybko zmieniłem temat.
- Raz.
- Jak to się stało?
- Po prostu... Do klasy przyszedł nowy uczeń... I tak jakoś mi się spodobał... Zaczęłam z nim gadać, spędzać przerwy...
- Byliście razem?
- 3 lata. Potem zostawił mnie dla mojej najlepszej kumpeli. Wtedy po raz pierwszy wykradłam z barku flaszkę.
- Coś nas łączy - uśmiechnąłem się blado. - Czy gdybym pojawił się wtedy w twoim życiu, zostawiłabyś go dla mnie? - potrzebowała chwili, żeby to przemyśleć. Cierpliwie czekałem.
- Chyba nie... Nie jestem materialistką, nie zostawiłabym go dla ciebie, bo ty masz kasę.
- Teraz postaw się na moim miejscu. Victoria jest pierwszą kobietą, na którą spojrzałem po rozstaniu z Elizabeth. Cholernie mi się podoba i nie będę tego przed tobą ukrywał. Zależy mi na tobie, dlatego jestem wobec ciebie szczery.
- Jeszcze wielu rzeczy o niej nie wiesz Sergio - dotknęła mojego ramienia i wyszła. Chciałem coś powiedzieć, zawołać ją... Opadłem na łóżko i zasnąłem. Do pierwsze indywidualnej sesji miałem 2 godziny.
Obudziłem się po bardzo przyjemnym śnie. Wyszedłem z tego popieprzonego ośrodka i żyłem własnym życiem. Spojrzałem na zegarek i rzuciłem się biegiem do gabinetu Victorii.
- Boże, przepraszam za spóźnienie - powiedziałem zdyszany. Brak treningów niszczył moją kondycję.
- Już miałam wołać kogoś innego - powiedziała obojętnym tonem. Nawet na mnie nie spojrzała. I weź tu ogarnij kobiety?! Wczoraj prawie się ze sobą przespaliśmy, a dzisiaj nawet na mnie nie raczy spojrzeć.
- Rozmawiałem z Lucy, potem zasnąłem... ale od razu tu przybiegłem - zacząłem się usprawiedliwiać.
- No dobrze, usiądź sobie w fotelu - w tej przeklętej ciszy jaka potem nastała mogłem porozglądać się po jej gabinecie. Było tam bardzo dużo półek z książkami. Właściwie można powiedzieć, że miała własną biblioteczkę. Na ciemnych ścianach widniały plakaty. Nie wiedziałem, że jest fanką piłki nożnej. Z jednej strony pokoju Barcelona, z drugiej PSG. Ani śladu Realu. Ogólnie miała bardzo mały gabinet. Skromny, ale przytulny. Czułem się w nim bardzo swobodnie.
- Nie wiedziałem, że lubisz piłkę - przerwałem tą niezręczną ciszę. Victoria nawet na mnie nie spojrzała, ciągle szperała w swoich materiałach.
- Nie lubię piłki. Nigdy sportu nie lubiłam - odparła oschle. Tak jasne, a plakaty to dla ozdoby sobie powiesiła...
- No okej.
- Dobra, chcę żebyś wiedział, że dzisiaj nie mam ochoty na żadne zajęcia, siedzę tu z własnej, dobrej woli.
- Ale... - nie pozwoliła mi dokończyć. Super.
- O czym dzisiaj rozmawiałeś z Lucy?
- O nas. Wytłumaczyłem jej, że moje serce jest już zajęte.
- Gratuluję, przez kogo jeśli mogę spytać? - coś notowała w dzienniku.
- Oczywiście, że możesz, po to tu jesteś... Jest wspaniała - głos zaczął mi drżeć.
- Dużo powiedziałeś...
- Nie przerywaj mi - warknąłem. - Przepraszam - odchrząknąłem i zacząłem mówić pewniejszym głosem. - Jest naprawdę piękna. Po rozstaniu z Elizabeth, była pierwszą kobietą, na którą spojrzałem. Ma cudownie kojący głos. Nigdy jej tego nie mówiłem, ale tak naprawdę dzięki niej zacząłem wychodzić na prostą. Ale czuję, że nie wszystko mi mówi...
- To zapytaj jej się przy najbliższym spotkaniu.
- To nie będzie takie proste... Kurcze Viki, powiedz mi coś o sobie...
- Nie ma za dużo do opowiadania - mówiła cicho, ale stanowczo.
- Masz rodzinę? - dlaczego to pytanie nasunęło mi się jako pierwsze?
- Już nie.
- Coś więcej?
- Sergio, ja już swoją sesję przeżyłam. Teraz pora ratować ciebie - przysięgam, że usłyszałem jak dokańczała "dla mnie już go i tak nie ma". Miałem tego dość. Wstałem szybko, czym zdziwiłem brunetkę. Pociągnąłem ją za ręce, żeby mogła być w miarę na równi ze mną. Szarpała się, ale ja ją mocno trzymałem. Widziałem przerażenie w jej oczach. Potem, obiecuję, to ona pierwsza pocałowała mnie. Odwzajemniłem jej pocałunek. Nie chciałem tej szansy zmarnować. Zdjąłem swoją koszulkę i rzuciłem ją daleko w kąt. Ciągle złączeni pocałunkiem podeszliśmy do drzwi, przekręciłem klucz w zamku. Na całe szczęście w kącie stało łóżko, jak się okazało, gabinet Victorii był także jej pokojem. Drugim. Ten pierwszy był za daleko. Pewnie gdy miała za dużo roboty, zasypiała tu. Włożyłem ręce pod jej koszulkę i ona także szybko wylądowała na podłodze.
- Sergio... - jęknęła z ustami tuż przy moich.
- Spójrz mi w oczy i powiedz, że tego nie chcesz - chwyciłem ją za podbródek, by mogła patrzeć tylko w moje oczy. Cisza. Większej zachęty nie potrzebowałem. Zacząłem rozpinać guziki w jej spodniach, ona zrobiła to samo. Delikatnie położyłem ją na łóżku i pocałowałem w szyję. Zadrżała, gdy poczuła mój oddech na swojej skórze. Wplotła palce w moje włosy. Zdecydowanie ten dzień należał tylko do nas.
*****************************************************************************
To co zaszło między mną a Ramosem nie powinno nigdy się wydarzyć! Moje serce walczyło z rozumem. Chciałam mu wyjawić całą prawdę, naprawdę. Bałam się odrzucenia. Byłam pewna, że zostawi mnie. Mógł mieć przecież każdą. Już nawet Lucy była lepszą partnerką dla niego.
Po prostu stchórzyłam. On tylko wykorzystał moją chwilę słabości. Jak miałam mu powiedzieć, że nie chcę tego?! Pragnęłam tego całym sercem, całym ciałem. Tylko pieprzony rozum podpowiadał mi, że to był największy błąd.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
































Przepraszam, że musieliście tyle czekać, ale od razu usprawiedliwię się. W sobotę miałam konkurs polonistyczny i dostałam się do finału wojewódzkiego. Do tego próbne egzaminy, które będą ciągnęły mi się przez 2 tygodnie :/
Przepraszam również, że rozdział jest taki... Krótki, dziwny i ogólnie nieudany. Obiecuję, że nad "7" będę więcej pracowała ;) No i sceny erotyczne... Wiecie, że nie lubię ich opisywać :D Dlatego końcówkę możecie sobie wyobrazić :*

15 komentarzy:

  1. Wiesz co jest najgorsze? Te czekanie aż na blogu pojawi się nowość...świetny rozdział a historia Vic nadal zostaje pod znakiem zapytania. Czekam na kolejny rozdział :**

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiedziałam, że prędzej czy później do tego dojdzie. :) fajny rozdział. Czekam na następny.

    OdpowiedzUsuń
  3. świetny rozdział, cieszę sie, że w końcu im się udało ale dalej nie dają mi spokoju słowa Lucy, no nic czekam na nowy papa :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudo <3 Chylę czoła :) Aż chce się czytać ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Uwielbiam! *-*
    Czekam na następny ! ;**/Zuza

    OdpowiedzUsuń
  6. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  7. Super ;3 czego chcieć więcej ;) a takie pytanie: ile rozdziałów przewidujesz? ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. chciałam zmieścić się w 10, ale się nie uda... może 15 :)

      Usuń
  8. Jak to miało się nie wydarzyć?! Ty chyba sobie żartujesz!
    I czy tylko ja mam wrażenie, że jak Sergio mówił o tej kobiecie, to Victoria nie ogarnęła, że o nią chodzi? Loooooooool xD
    Pozdrawiam :3

    OdpowiedzUsuń
  9. jak już kiedyś powiedziałam tzn napisałam masz talent i nie marnuj jego, z chęcią coś w przyszłości przeczytała bym grubszego w Twoim wydaniu ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. kurde... co musiało się stać, że Viki nie powinna? co musiała przeżyć, że się boi uczuć? tyle pytań, tak mało odpowiedzi....
    czekam na nn ❤

    OdpowiedzUsuń
  11. Świetny rozdział ! Chcę się już dowiedzieć o co chodzi Viki :(

    OdpowiedzUsuń