wtorek, 27 stycznia 2015

Rozdział 7

              Obudziłem się przy kobiecie moich marzeń. Jak się okazało, przespaliśmy całą noc. Była bowiem 6:28. Wiedziałem, że będzie mnie teraz unikać, ale musiałem to zrobić. Musiałem pokazać jej, jak bardzo mi na niej zależy. Podniosłem się powoli, żeby nie zbudzić mojego anioła. Nawet jak spała wyglądała pięknie. Złożyłem delikatny pocałunek na jej czole i ubrałem się. Cicho przekręciłem klucz w drzwiach i zacząłem się uważnie rozglądać. Nikt nie mógł zobaczyć mnie wychodzącego z pokoju Viki. Całe szczęście o tej godzinie wszyscy jeszcze spali. Poszedłem do swojego pokoju, wziąłem szybki prysznic, przebrałem się i pobiegłem na  stołówkę.
- No ale ja błagam - klęczałem przed kucharką.
- Sergio, śniadania wydajemy od 8. Musisz poczekać.
- Ale to nie dla mnie - szybko palnąłem, zanim zdążyłem ugryźć się w język.
- To dla kogo? - kobieta zaczęła lustrować mnie wzrokiem.
- Dla pani Victorii - przełknąłem ślinę. - Miałem straszny problem i musiałem z rana z nią porozmawiać. Okazało się, że źle się czuje i... - przerwałem, bo wiedziałem, że zaraz palnę jakąś głupotę.
- Bardzo się nią opiekujesz...
- Pomaga mi wrócić do składu, myślę, że bycie miłym nie zaszkodzi - spojrzała mi w oczy. - No błagam...
Przewróciła oczami i poszła do kuchni. Szybko wstałem i otrzepałem spodnie. Po 5 minutach dostałem tackę z kawą, naleśnikami i truskawkami. Miałem złe przeczucie, że kucharka coś ogarnia... Ale nie to było ważne. Uważając, żeby się nie wywalić, wszedłem do pokoju Victorii. Odetchnąłem z ulgą, jeszcze spała. Z uśmiechem na twarzy postawiłem tackę na łóżku, sam klęknąłem obok. Nie musiałem długo czekać, żeby Viki wzięła głęboki oddech, dzięki któremu aromaty śniadania wniknęły do jej organizmu. Zauważyłem, że kąciki jej ust podnoszą się.
- Wiesz, że to nie powinno było się wydarzyć? - spytała cicho.
- Raczej nie, ale jestem typem ryzykanta - uśmiechnąłem się i powoli pocałowałem ją w czoło. Nie odtrąciła mnie. Gdzieś w głębi duszy czułem, że osiągnąłem sukces.
- Nie chcę, żebyś myślał... że jestem łatwa... Znamy się dopiero miesiąc... - położyłem na jej ustach palec.
- Nie sądzę, że jesteś łatwa. Jesteś wrażliwą, dojrzałą i cholernie piękną kobietą - zabrałem palec i pocałowałem ją. Czułem się z tym bardzo komfortowo, ale nie spodziewałem się "niespodzianki", jaką miała mi później zaprezentować.
- Jak udało ci się załatwić śniadanie o tej porze? - zaśmiała się.
- Ma się ten urok osobisty - jej uśmiech sprawiał, że wszystkie strachy, złe wspomnienia mijały. Zjedliśmy szybko śniadanie. Towarzystwo mojego anioła było cudowne. Położyłem się obok niej, cały czas patrząc uważnie w jej oczy. Coś w nich było. Strach, adrenalina, radość a zarazem smutek... Nie dało się dokładnie określić co.
- Muszę się szykować - powiedziała, gdy na chwilę przymknąłem oczy. Zacząłem coś mruczeć w geście niechęci i odmowy. Gdy tylko się podniosła, owinięta kołdrą, szybko chwyciłem ją w pasie i przyciągnąłem do siebie. Pisnęła i zaczęła się głośno śmiać. Całowałem ją po całym ciele. Najpierw czoło, potem szyja, usta, brzuch. Z każdym centymetrem niżej, drżała coraz bardziej. Ta chwila mogła być zakończona kolejnym cudownym uniesieniem... gdyby nie pukanie do drzwi. Oboje zrobiliśmy wielkie oczy i zastygliśmy nie wiedząc co zrobić. Na całe szczęście szybko odzyskałem rozum. Wstałem cicho i rzuciłem Victorii ubrania. W błyskawicznym tempie ubrała się i stanęła obok mnie.
- Zaufaj mi i nic nie mów - szepnąłem jej do ucha i szybko cmoknąłem w usta. Podszedłem do drzwi, przekręciłem klucz i cała moja pewność siebie minęła, gdy w progu zobaczyłem Lucy z Robertem.
- Myślałam, że zwiałeś - blondynka zaczęła nerwowo chichotać. W jej oczach dostrzegłem ból i zawiedzenie.
- Pomagałem pani Victorii - odparłem oschle patrząc prosto w oczy dyrektora.
- A cóż się takiego stało, że pani Victoria sobie sama nie poradziła? - spytał drwiąco.
- Zrobiło mi się strasznie słabo gdy chciałam wyjść z pokoju. Całe szczęście, że Sergio był w pobliżu, bo pewnie zemdlałabym - spojrzałem na nią z wyrzutem, że nie potrafiła trzymać języka za zębami, ale musiałem przyznać, że dobrze kłamała.
- Postanowiłem przynieść coś do jedzenia. Od razu wiedziałem, że to z głodu.
- Skoro już wszystko w porządku... - zaczął Robert. Chciał nas przyłapać na gorącym uczynku, ale mieliśmy farta. - W takim razie ja już pójdę - szybkim krokiem ruszył w kierunku gabinetu.
- Obiecałaś - spojrzałem Lucy prosto w oczy.
- Nic mu nie powiedziałam. Może wygląda na głupiego, ale taki nie jest. I na pewno nie jest też ślepy. Domyśla się wszystkiego i w końcu was złapie - zmroziła mnie wzrokiem. - A tobie radzę zakryć szyję - rzuciła do stojącej tuż za mną Victorii. Nim się obejrzałem uciekła do swojego pokoju. Niby problem się wczoraj rozwiązał, a jednak jest jeszcze wiele do naprawy... Zamknąłem drzwi i odetchnąłem z ulgą. Ale brunetki nie było obok mnie. Stała w kącie i oglądała swoją szyję z przerażeniem. Podszedłem do niej i chwyciłem mocno w pasie.
- O co jej chodziło? - spytałem. Odsłoniła zakrytą włosami szyję. Jakby to powiedzieć... Nabrała różnych odcieni fioletu i czerwieni.
- Chyba ciut przegięliśmy wczoraj - przełknęła głośno ślinę.
- To ja jestem do tego zdolny?! - delikatnie dotknąłem malinek ma jej szyi. Wszyscy uważają mnie za brutala, ale ja bym muchy nie skrzywdził! - Bardzo boli?
- W ogóle właśnie. Nie przejmuj się tak - zaśmiała się widząc przerażenie w moich oczach. Pocałowała mnie w policzek i poszła wziąć prysznic. Ja miałem czas, żeby trochę pomyśleć o nas.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Było naprawdę blisko. Gdyby Robert zobaczył te malinki... Ja straciłabym pracę, Sergio nie ukończyłby leczenia. Prysznic bardzo mi pomógł. Woda oczyściła mój umysł, który był zapełniony myślami o Hiszpanie. Darzyłam go ogromnym uczuciem... Czułam się jak nastolatka, podczas swojego pierwszego razu. To co się między nami działo... To było coś niesamowitego. Zależy mi na nim, dlatego jeszcze dzisiaj pozna całą prawdę. Albo chociaż połowę. Szybko wytarłam się i owinięta w ręcznik wyszłam z łazienki. Spojrzałam mu prosto w oczy. Znowu zapłonęła w nich iskierka podniecenia. Podeszłam do niego i popchnęłam na łóżko. Musnęłam delikatnie jego wargi i poszłam się ubrać, zostawiając rozczarowanego Hiszpana.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Byłem mile zaskoczony z obrotu spraw. Kilka dni temu nie powiedziałbym, że prześpię się z Victorią. Ba, nawet gdybym powiedział, ze to się stanie, dałbym sobie rękę uciąć, że byłaby na mnie zła. A tu taka niespodzianka. Czuję jednak, że ciągle coś przede mną ukrywa.
- Ładniej ci bez ubrań - posłałem jej głodne spojrzenie.
- Tobie też - zaśmiała się. - Mam za godzinę pierwsze zajęcia...
- Będę musiał chyba porozmawiać z Lucy...
- Chyba musisz.
- To widzimy się po południu?
- Oczywiście - podeszła do mnie i namiętnie pocałowała. Już miałem wychodzić, gdy przypomniałem sobie najważniejszą rzecz.
- A tak w ogóle, podobało ci się?
- "Chcesz usłyszeć, że jesteś ogierem?" - zaśmiała się.
- "Czemu? A powiedziałaś mi to?" - droczyłem się z nią.
- Kretyn - uśmiechnęła się. - Owszem, podobało mi się. Było wręcz cudownie. A tobie?
- Lepiej nie mogło być - cmoknąłem ją w usta i wyszedłem. Sprawę z Lucy postanowiłem załatwić od razu. Zapukałem do drzwi od jej pokoju. Nie usłyszałem żadnej odpowiedzi, więc postanowiłem wejść do środka. Leżała na łóżku, na stoliku stała butelka z wódką. Pierwsza myśl:"Jak ona ją tu wniosła?"
- Po co tu przylazłeś? - spytała obojętnym tonem. Całe szczęście nie wypiła nic jeszcze. Chyba.
- Chcę uratować cię od zrobienia jakiegoś głupstwa - wskazałem na butelkę.
- Jak widzisz, nic nie wypiłam. Niestety.
- Niestety? Co ty dziewczyno pieprzysz?! Mało ci siedzenia tutaj?
- Gówno powinno cię interesować moje życie! Będę chciała, to będę piła! - krzyknęła. Podszedłem po niej i chwyciłem za ręce, na tyle mocno, że nie mogła mi się wyrwać. A potem zrobiłem coś, czego nie żałuję, choć powinienem. Delikatnie musnąłem jej wargi.
- Nie chcę robić ci żadnych nadziei - powiedziałem od razu. - Tylko zanim coś zrobisz, pomyśl trzy razy. Odwrotu nie będzie - i wyszedłem od niej kierując się prosto do swojego pokoju. Rzuciłem się na łóżko i zasnąłem.
Obudziło mnie jakieś zamieszanie, które działo się tuż pod moimi drzwiami. Ubrałem buty i chwiejnym krokiem wyszedłem z pokoju. Głos Victorii poznałem od razu. Byłem bliski podejścia do niej i przytulenia, gdy szybko zobaczyłem Roberta. Krzyczał na mojego anioła, czym bardzo mnie zdenerwował.
- Boże, a ty tu czego? - warknął, gdy się do niego zbliżyłem.
- Krzyknij na nią jeszcze raz, a będziesz tego żałował do końca życia - zmroziłem go wzrokiem. Uciekł do swojego pokoju. Teraz byliśmy sami. Odwróciłem się do Victorii, ale jej nie było. Dopiero gdy spojrzałem w dół, uświadomiłem sobie, że klęczy obok jakiegoś chłopca. Przytulała go. Widziałem jak po jej polikach spływają łzy. Pomogłem jej wstać. Bała się czegoś. Ale to nie był jej popieprzony szef. Bała się mojej reakcji. Starłem kciukiem łzę i mocno przytuliłem.
- Co się stało? - spytałem, ale nie otrzymałem żadnej odpowiedzi. - Viki spójrz na mnie - podniosłem jej podbródek. Dzieliło nas zaledwie kilka centymetrów.
- Pamiętasz, jak mówiłeś, że nie wiesz o mnie wszystkiego? A przynajmniej takie masz przeczucie? - kiwnąłem głową. Doskonale pamiętałem tą sytuację. - Miałeś rację. Mam przed tobą tajemnicę.
- Tylko przede mną?
- Tak. Tylko na tobie tak mi zależało, że bałam się o tym powiedzieć.
- Cokolwiek mi powiesz, ja będę z tobą Viki - uciszyła mnie i przytuliła mocno chłopca. Miał może 8 lat. Był naprawdę ładnym dzieckiem. Miał ciemne włosy, tego samego koloru oczy i dość jasną cerę. Kogoś mi przypominał...
- Obawiam się, że tego mi nie wybaczysz. Sergio, to jest David - podałem chłopcu rękę i delikatnie się uśmiechnąłem. - David jest moim synem - serce momentalnie mi zwolniło. Spojrzałem brunetce prosto w oczy. Kolejne łzy poleciały jej po poliku. Potem kucnąłem obok chłopca. Oczywiście, że znałem skądś te oczy. Bowiem to one utwierdziły mnie w fakcie, że Viki nie żartuje. Ten sam kolor tęczówek, ten sam błysk na mój widok. Oczywiście u Davida błysk ukazał się pewnie na widok piłkarza, a nie z powodu podniecenia. Ale sam fakt. Do tego te ciemne włosy i jasna cera jak u matki. Nie spodziewałem się tego. Prędzej spodziewałbym się tekstu typu: "Mam chłopaka" albo "Jestem lesbijką". Wszystko tylko nie to...
- Co byś chciała teraz ode mnie usłyszeć? - podniosłem się i spojrzałem jej prosto w oczy.
- Nie spodziewam się słów, że "wszystko będzie okej" albo "nie jestem zły, że to ukrywałaś".
- Zaskoczę cię. Nie jestem zły, że to przede mną ukrywałaś. Jestem... bardziej zawiedziony tym faktem.
- Sergio... - dotknęła mojego ramienia.
- Potrzebuję chwili. Kurcze... Możemy pogadać o tym jutro? Naprawdę muszę sobie to wszystko przemyśleć...
- Ile tylko będziesz potrzebował, tyle będę czekała - chwyciła chłopca za rękę i poszła z nim do pokoju. Zrobiłem to samo. Usiadłem na łóżku i czekałem na jakiś błysk objawienia. Na cokolwiek, co podpowiedziałoby mi, co mam zrobić.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Wiedziałam, że to koniec z Sergio. Zapewne udawał przed Davidem, że nie jest zły, a w głębi jego duszy gotowało się. Ale nie miałam mu tego za złe. Pewnie zareagowałabym tak samo, gdyby on nagle przedstawił mi swoje dziecko. Co do Davida, wiedziałam, że przyjeżdża. Dlatego chciałam jakoś to ładnie ułożyć i w miły sposób przedstawić go Hiszpanowi. Niestety Jack musiał go podrzucić o kilka godzin za wcześnie... Boże... A wszystko zapowiadało się tak pięknie...
******************************************************************************





















Muszę wam przyznać... że to chyba jeden z pierwszych rozdziałów, który mi się podoba :D Cytaty pochodzą z książki Wampiry z Morganville Księga 3.
Jesteście zaskoczeni takim przebiegiem zdarzeń? A może spodziewaliście się tego? :)

12 komentarzy:

  1. Jeju <3 Super opowiadanie :) Masz niezwykły talent *_*

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudny! Piękny! Świetny! <3 <3
    No ja się nie dziwię, że Ci się podoba ;3
    Zaskoczyłaś mnie Davidem, ale pozytywnie ;D
    Dużoo weny <3
    Czekam na następny ;**/Zuza

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie spodziewałam się, że Victoria będzie miała dziecko :D
    Super rozdzial jak zwykle :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Fajny, fajny ;3 Czekam na następny :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Victoria i Sergio tak słodko! <3 Czułam, że ona ma syna. Ma się tą intuicję. Czekam na następny!

    OdpowiedzUsuń
  6. oo majn got, nigdy w życiu XD
    oby Sergio doznał olśnienia, że ma nie zrywać z Viki, bo się załamię ;-;
    a Lucy niech się ogarnie no..........
    czekam na nn :)

    OdpowiedzUsuń
  7. łał, nie spodziewałam się tego ale jestem zadowolona z obrotu sytuacji, wiem,że Sergio go zaakceptuje i będę razem.
    Rozdział na prawdę super!!!

    OdpowiedzUsuń
  8. Ohoho ciekawe czy Sergio zaakceptuje Davida ☺

    OdpowiedzUsuń
  9. nie zmieniaj nic! pisz tak dobrze dalej, jest ok :)

    OdpowiedzUsuń