poniedziałek, 2 lutego 2015

Rozdział 8

              Co ja miałem zrobić? Bawić się w tatusia? Myśl, że Viki ma dziecko totalnie mnie skołowała. Cholernie mi na niej zależało. Ale ja, Sergio Ramos, miałbym być ojcem? Nigdy nie chciałem mieć dziecka, ani swojego, ani opiekować się cudzym. Leżałem i gapiłem się w sufit. Miałem naprawdę poważne plany co do Viki... Tylko dlaczego to przede mną ukrywała? Liczyła, że z niej zrezygnuję? O nie. Nie chciałem jej pokazywać, że jestem tchórzem. Wystawiła mnie przed ogromną próbą.
Kiedy obudziłem się następnego dnia, minąłem stołówkę szerokim łukiem. Jedzenie tylko zakłóciłoby moje postanowienie. Stanąłem pod drzwiami do pokoju Victorii. Wziąłem kilka głębokich oddechów i zapukałem. Nikt mi nie odpowiedział. Chwyciłem za klamkę, ale drzwi były zamknięte. Szybko skierowałem się do gabinetu brunetki. Zastanowiłem się trzy razy nad swoją decyzją. Zapukałem, a po chwili stała przede mną Viki. Miała opuchnięte od płaczu oczy. Na mój widok, pojawił się w nich strach i rozpacz. Nie zważając, czy ktoś nas zauważy, przytuliłem ją mocno. Znowu zaczęła płakać.
- Sergio przepraszam - powtarzała ciągle. Poczułem ukłucie w sercu. Nie mogłem dłużej czekać. Chwyciłem ją za podbródek.
- Wczoraj obiecałem, że zastanowię się nad tym wszystkim. Obiecałem też, że przyjdę i spokojnie porozmawiamy.
- Chcesz w ogóle jeszcze ze mną rozmawiać? - jej załzawione oczy nabrały teraz pięknej barwy. Wciągnąłem ją do pokoju i pocałowałem.
- Co za głupie pytanie?! - powiedziałem zrozpaczony. Odsunęła się ode mnie i usiadła na łóżku. David spał jak suseł. Był naprawdę ślicznym dzieckiem. Na tą myśl, znowu coś mnie ukłuło. Był to wyraźny znak potwierdzający moją decyzję. Usiadłem obok niej. Wyciągnąłem w jej kierunku ręce. Szybko przysunęła się do mnie. Gładziłem ją po głowie i cały czas całowałem po szyi. Próbowałem uspokoić jej szloch.
- Opowiesz mi wszystko? - spytałem z nutką nadziei w głosie.
- Myślę, że powinnam - wciągnęła powietrze i powoli wypuściła. Przestała się trząść. - David jest synem mojego męża Jacka...
- Masz męża? - kolejna super wiadomość.
- Jesteśmy w separacji... Poznaliśmy się już na studiach. Myślałam, że to ten jedyny, z którym chcę spędzić resztę życia.
- Co się zmieniło?
- Po urodzeniu Davida, zaczęłam pić. Jack ciągle pracował, czułam w głębi duszy, że mnie zdradza. Kiedy znalazł mnie pijaną przy naszym synu dał mi ultimatum. Albo pójdę na terapię, albo już nigdy nie zobaczę ich.
- Podjęłaś słuszną decyzję.
- Taką miałam nadzieję. Przesiedziałam tutaj kilka miesięcy, ciągle zastanawiając się, dlaczego tak diametralnie zmieniło się moje życie. Kiedy skończyłam leczenie wróciłam zadowolona do  domu. Niestety, nie zastałam tam męża, tylko jakąś ździrę, która próbowała zająć moje miejsce. Wmawiała Davidowi, że to ona jest jego matką.
- A to wredna suka... Co było dalej?
- Jack się tłumaczył, że z tamtą już koniec i chce być tylko ze mną, a ja znalazłam swoje powołanie tu, w Paryżu. Wiedziałam, że na świecie jest jeszcze wielu alkoholików, którym trzeba pomóc. Ja zostałam we Francji, oni w Anglii. To znaczy... Teraz zamieszkali w Madrycie. David jest fanem Barcelony, ale nie mógł chodzić tam do szkoły.
- Dziękuję - pocałowałem ją w policzek.
- Jeszcze mi dziękujesz? - spytała zszokowana. Podniosła się i spojrzała mi prosto w oczy.
- Teraz już wiem, co się działo w twoim życiu.
- Podjąłeś jakąś decyzję w naszej sprawie?
- Chcę być z tobą. Niezależnie od tego, czy David miałby zamieszkać z nami, czy nie, chcę cię wspierać. Chcę budzić się każdego ranka i widzieć obok mnie, ciebie - po poliku spłynęła jej łza. Przysunąłem się do brunetki i namiętnie pocałowałem. Szybko pogłębiła pocałunek. Piękną chwilę przerwał nam David.
- Jestem głodny - zaczął marudzić. Uśmiechnąłem się do Victorii.
- To idziemy coś zjeść - pomogłem małemu wstać.
- Sergio...
- Muszę - cmoknąłem ją w usta. - Takie jest moje zadanie.
Wziąłem Davida na barana i biegałem z nim po całym ośrodku. Mały piszczał, śmiał się i śpiewał z radości. Wlecieliśmy na stołówkę, wzięliśmy po misce z płatkami i zaczęliśmy jeść. Może zabrzmi to głupio, ale w tamtej chwili poczułem się jak jego ojciec. Wszyscy patrzyli na nas uważnie. Mój wzrok powędrował do stolika na końcu stołówki. Lucy siedziała z Carlosem. Śmiała się. To dobry znak.
- Skończyłem - zadeklarował David.
- Ja też. Wracamy do mamy? - szybko zaczął kiwać głową. Chwyciłem go za rękę i powędrowaliśmy do pokoju Victorii. Stała w progu. Patrzyła na nas rozbawionym wzrokiem. Kiedy spojrzała mi prosto w oczy, zobaczyłem w nich podziękowanie i ulgę. Spodziewała się rozstania, a tu taka niespodzianka.
- Jeszcze przed świętami ukończysz leczenie - oparła głowę na moim ramieniu. Trzymaliśmy się za ręce. David bawił się z innymi pacjentami.
- Gdzie spędzisz święta? - muskałem delikatnie jej skórę.
- Chyba u Jacka - naprężyłem mięśnie. - Spokojnie. Nie wrócę do niego. Chcę tylko spędzić święta z synem - pocałowała mnie w ramię.
- A jak będzie cię prosił o powrót?
- Zdradził mnie. To wystarczający powód, żeby do niego nie wracać.
- Co z osobami, które nie mają gdzie spędzić świąt?
- Zapewne zostaną tutaj. Chociaż to nie będzie dla nich miłe. Zero rodziny, żadnych prezentów, ta rudera nigdy nie była przystrojona... Oczywiście przed Sylwestrem chcę przyjechać tutaj i złożyć im życzenia, ale to chyba nie będzie to samo...
- Chyba nie...
- Sergio... - wsunęła ręce pod moją koszulkę. Tym razem to ja zadrżałem pod wpływem jej dotyku.
- Czy ty coś sugerujesz? - spojrzałem w jej głodne oczy.
- Spróbuj sam zinterpretować te znaki - zdjęła mi koszulkę. Pocałowała mnie namiętnie. Usiadła na mnie okrakiem i pogłębiła pocałunek. Jęknąłem cicho. Boże, ile ta kobieta dawała mi szczęścia...
Szybkim ruchem obróciłem ją w ten sposób, że leżała pode mną.
- Chyba już rozumiem twój przekaz - szepnąłem jej do ucha. Rozpiąłem jej koszulę i zacząłem całować ją po brzuchu.
- Musisz zgolić brodę - jęknęła. - Drapiesz - zaśmiała się.
- Nie podnieca cię ona? - zsunąłem z niej dżinsy. Dyszała ciężko.
- Sergio, drzwi zamknij - szepnęła. Zlekceważyłem jej słowa. Rozpiąłem jej biustonosz. Byłem tak przytłoczony jej pięknem, że nawet nie zauważyłem jak sztywnieje pode mną. Szybkim ruchem zrzuciła mnie z siebie i zapięła koszulę.
- Co jest? - spytałem zdołowany. Po chwili do pokoju wbiegł David. Przewróciłem oczami i bezwładnie opadłem na łóżko.
- Musisz się jeszcze wielu rzeczy nauczyć - cmoknęła mnie w usta.
- Ale jak?
- Kiedy byliśmy z Jackiem szczęśliwym małżeństwem, cały czas musieliśmy uważać - zaśmiała się.
- Musisz mnie tego nauczyć - wyszczerzyłem się. Założyłem na siebie koszulkę. - Czy jest szansa, żebym zabrał Lucy do siebie na święta?
- Myślę, że to dobry pomysł. Tylko czy się zgodzi?
- Mam taką nadzieję.
Wyszedłem z pokoju i pobiegłem na salę terapii zajęciowej. Lucy siedziała w kącie. Zawołałem ją do siebie. Niechętnie ruszyła w moim kierunku.
- Tak ciężko jest ci odpieprzyć się ode mnie? - warknęła.
- Bardzo ciężko, zwłaszcza, gdy na kimś mi zależy - uśmiechnąłem się do niej.
- Czego chcesz?
- Złożyć ci pewną propozycję. Gdzie spędzasz święta?
- W ośrodku, a gdzie indziej?
- Co powiesz na piękny Madryt?
- Możesz jaśniej?
- Proponuję ci wspólne święta w Madrycie.
- A co z Victorią?
- Ona spędza święta ze swoim synem.
- Wiesz już wszystko? - spytała zdziwiona. - I nie zostawiłeś jej?
- Mówiłem ci, że zależy mi na niej. To jak, jedziesz ze mną?
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Tak się bałam rozstania z Sergio... Ale teraz już wiem, że to on jest moim ideałem gotowym do poświęceń. David polubił go. Widziałam, jak razem się bawili. Wyglądali jak ojciec z synem... Szkoda, że jego prawdziwy tatuś ma go gdzieś...
******************************************************************************












Jak wrażenia po "8" ? Ile osób spodziewało się takiego zachowania Sergio? :)
Malutkimi kroczkami zbliżamy się do końca... Oczywiście postaram się to maksymalnie wydłużyć :)

11 komentarzy:

  1. Jesteś niesamowita!! ❤ świetny, jak zawsze ;* czekam na next :'))

    OdpowiedzUsuń
  2. i ja czekam na next:) piszesz bardzo dobrze nic dziwnego, że zakwalifikowałaś się w tym konkursie polonistycznym do finału wojewódzkiego :) pozdrawiam i gratuluję jednocześnie

    OdpowiedzUsuń
  3. Ramos taki idealny! ♥

    OdpowiedzUsuń
  4. Ale świetny! <3
    Ramos dobrze zrobił ;3
    Czekam na następny! ;**./Zuza

    OdpowiedzUsuń
  5. no, brawo Sergiusz, zachowałeś się jak dorosły, dojrzały facet. oby wszystko było teraz dobrze :))
    Czekam na nn

    OdpowiedzUsuń
  6. Kolejny świetny rozdział! ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. mam nadzieje, że Lucy się zgodzi, należało by się jej :) cieszę się, że Sergio zaakceptował małego :) czekam na nowy ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. +10 ! :D Podoba mi się (y)

    OdpowiedzUsuń
  9. Bardzo fajny rozdział ;) czekam na następny ;p mam nadzieję że Ramos nie odwali czegoś z Lucy ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. W skali od 0 do 10 dałabym 11 hihi
    Sergio się zachował niczym prawdziwy mężczyzna, podziwiam.
    Czekam na następny !:):*

    OdpowiedzUsuń