czwartek, 19 lutego 2015

Rozdział 11

                Zniosłem jakoś dzień z dwoma Cules w moim domu. Właściwie... Nie było tak trudno. Zwłaszcza, że dzieciaki nie wychodziły cały czas z pokoju. Dosłownie, ani razu. "Kiedyś też miałem tyle werwy" - pomyślałem. "Tylko dlaczego muszę znosić ich ciągle śmiechy informujące, że tam dalej toczy się jakaś gra?!"
Cały dzień przesiedziałem przed telewizorem i za kuchenką. Oczywiście nie było szans na pomoc z żadnej strony. Wynudzony dniem,wcześnie położyłem się spać. Gdy ciągłe chichy nie ustawały, przykryłem głowę poduszką i modliłem się o choćby godzinną przerwę.
Kiedy obudziłem się nad ranem, uważnie zacząłem nasłuchiwać pisków z pokoju obok. Cisza. Zadowolony chwyciłem pierwsze lepsze rzeczy z szafy i poszedłem do łazienki. Szybki prysznic pomógł mi zaplanować dzisiejszy dzień - wigilię. Założyłem wcześniej przygotowane ciuchy i zszedłem cicho do kuchni, podążając za znakomitym zapachem mieszanki omletów i perfum. Oparłem się o framugę i ze spokojem ( a może z zazdrością? ) patrzyłem jak Sandro obejmuje Lucy w talii i razem szykują śniadanie. Było to tak dziwne uczucie... Kochałem Victorię, ale... Gdy tylko Ramirez zbliżał swoje usta do skóry mojej siostrzyczki... Miałem ochotę podejść i dać mu w pysk. Nie zrobiłem tego. Lucy znienawidziłaby mnie. Zastanawiałem się, ile ten związek wytrzyma. Miesiąc? Rok? W końcu dzieciaka wprowadzą do pierwszej drużyny i nie będzie miał czasu na randkowanie. Biedna Lucy... Czułem się nieswojo szpiegując ich, patrząc jak się całują, jak okazują sobie miłość. Cicho odchrząknąłem. Sandro momentalnie zesztywniał, wyraźnie przestraszony moją obecnością. Lucy pogłaskała jego dłoń. Odwrócili się w moją stronę, delikatnie uśmiechnąłem się.
- Hej Sergio, nie słyszeliśmy kiedy przyszedłeś...
- Ostatnie dwa dni nic nie słyszycie... Zwłaszcza spod kołdry - spojrzałem prosto w oczy Katalończyka. O tak. Dzisiaj jest ten dzień.
- Było nas słychać? - Lucy zakryła sobie usta dłonią. Jej przerażenie tak mnie bawiło...
- Nie tak bardzo. Myślę, że w sąsiedniej dzielnicy nic nie słyszeli - podszedłem bliżej i chwyciłem talerz z omletem. - Nie musicie stać tak sztywno, kiedy jestem obok. Przecież nie robicie nic złego.
Usiadłem przy stole i szybko zjadłem pyszne śniadanie. Dzieciaki niepewnie usiadły obok mnie.
Cierpliwie czekałem, aż skończą.
- Sandro, chodź ze mną - powiedziałem, gdy wszyscy zjedli.
- Sergio - Lucy zmroziła mnie wzrokiem.
- Nie zabiję go - szybko odpowiedziałem na jej badawcze spojrzenie. Sandro posłusznie poszedł ze mną do garażu. Trochę mi zajęło nim znalazłem to, czego szukałem. W końcu ostatni raz choinkę ubierałem z trzy lata temu. Pamiętne święta. Moja mama przyjechała na wigilię, poznała Elizabeth...
Teraz wszystko się zmieniło. Moja mama nie żyje, Elizabeth żyje sobie z jakimś innym piłkarzykiem.
- Mam się bać? - spytał Sandro, gdy tylko zamknąłem drzwi.
- Nie, wcale - skłamałem. Przyparłem go do ściany. Podejrzewam, że gdyby odważyłby się wtedy mi przywalić, wszystko potoczyłoby się inaczej. Łącznie z jego karierą. Ale on stał tylko sztywno. Nie bał się. Miał duszę wojownika i chciał mi to pokazać.
- Przywalisz mi teraz, bo przespałem się z Lucy?
- Powiedziałem wyraźnie, że to nie jest dla mnie żadnym problemem. Sam święty nie jestem. Ale spróbuj ją skrzywdzić - pogroziłem mu palcem, cały czas trzymając go drugą ręką za koszulkę.
- Nie zamierzam.
- Jeżeli chociaż raz zobaczę, że przez ciebie płacze, znajdę cię i zabiję. Bez skrupułów. Czy to jest dla ciebie zrozumiałe?
- Nie jestem debilem. Poza tym za bardzo zależy mi na Lucy - poluźniłem uchwyt dzięki czemu Sandro mógł wziąć głęboki oddech.
- Siadaj - wskazałem na krzesło. - Jestem opiekunem Lucy i zrobię dla niej wszystko, byleby była szczęśliwa. Jest taka dzięki tobie, więc nie mogę zabronić wam spotykać się. Ale chcę wiedzieć, co planujesz w związku z tym.
- A co mam planować?
- No raczej na razie nie dzieci, ale czy to coś poważnego?
- Mam nadzieję, że tak. Od pierwszego wejrzenia się w niej zakochałem. Jest taka cudowna... Zwłaszcza nad ranem, kiedy promienie słońca padają na jej twarz... - Sandro rozmarzył się.
- Bez szczegółów.
- Ale wiem, że ty kręcisz z tą opiekunką - klepnął mnie w ramię. - Dobry wybór.
- Nie przeginaj Sandro. Nie jesteśmy kolegami.
- Przepraszam - powiedział zmieszany. Podałem mu choinkę i szybkim krokiem wyszliśmy z garażu. Kątem oka dostrzegłem, jak Lucy przygląda się swojemu chłopakowi w poszukiwaniu jakichś śladów po bójce. Ubranie choinki zajęło nam trochę ponad godzinę. Właściwie, to dzieciaki ubierały ją. Ja tylko przyglądałem się. Ciężko mi to było powiedzieć... ale razem wyglądali naprawdę fajnie. Zacząłem szykować jedzenie. Nawet nie zauważyłem jak czas szybko zleciał. Dopiero co wstałem, a tu już była 17. Wszyscy poszliśmy przebrać się w eleganckie ciuchy. Sandro wyszedł w bardzo ładnym garniaku, ja założyłem jakąś koszulę. Czekaliśmy na moją kochaną siostrzyczkę. Czas leciał, a ona dalej nie przychodziła. Po kilku minutach usłyszeliśmy trzaśnięcie drzwi.Lucy... Lucy ubrana była w piękną sukienkę. Wyglądała w niej jak księżniczka. Gdybym był młodszy... Na pewno walczyłbym z Sandro o jej względy. Staliśmy i gapiliśmy się na nią tępym wzrokiem.
- Jest taka piękna... - szepnąłem.
- Bez ubrań jest jeszcze piękniejsza - zaśmiał się. Trzasnąłem go w głowę. Dopiero wtedy zrozumiał dokładnie swoje słowa i towarzystwo, w jakim je wypowiedział. Ale trochę mu tego zazdrościłem. Moja mała Lucy... która jeszcze miesiąc wcześniej była zakochana we mnie... Teraz żyła tylko Katalończykiem. Chłopak podszedł do niej i namiętnie pocałował. Menda. Wiedział, że spędzę sam te święta i jeszcze dobitnie musiał to podkreślać...
Zgasiłem światło dodając trochę atmosfery świątecznej. Zapaliłem choinkę. Przez chwilę staliśmy wpatrzeni w jej blask. Szybko stanęliśmy przy stole i zaczęliśmy dzielić się opłatkiem. Młodzi zaczęli od siebie, więc miałem chwilę, żeby przemyśleć sobie, co im powiem. Jako pierwsza podeszła do mnie Lucy.
- Sergio...
- Kochanie, powiem krótko. Wyglądasz jak księżniczka, jesteś nią. Mam nadzieję, że wszystko ułoży się po twojej myśli. Z nauką, leczeniem i... Sandro. Widzę, że jesteś przy nim szczęśliwa. Cieszy mnie to. Pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć.
- A ty pamiętaj, że jakby co, to ja zawszę ci pomogę. W ogóle sukcesów w sporcie... Zastanów się poważnie nad klubem. I powodzenia z Victorią - mocno ją przytuliłem.
- Kocham cię - szepnąłem jej do ucha. Rozluźniła się i ustąpiła miejsce Sandro.
- Sukcesów i powodzenia z Victorią - powtórzył słowa Lucy.
- Pamiętaj co mówiłem ci w garażu. Jedna łza i nie żyjesz. A poza tym, żeby ci się ułożyło w klubie - uścisnąłem jego dłoń i wszyscy zadowoleni z zakończenia tej żenującej scenki, usiedliśmy do stołu. Naprawdę fajnie było. Pierwszy raz od kilku lat czułem tą atmosferę rodzinną. Śmialiśmy się, gadaliśmy, śpiewaliśmy kolędy... Wydawałoby się, że nic nie może zepsuć tego wieczoru. Po kolacji pozbierałem naczynia. Zaczęliśmy wręczać sobie prezenty. Mimo, iż miałem mało czasu, znalazłem też coś dla Sandro.
- Trzymaj młody - rzuciłem mu paczuszkę, w której był bardzo gustowny zegarek. Spojrzał na mnie zdziwiony.
- Dzięki stary - zaśmiał się i podał mi pudełko. Znalazłem w nim naprawdę fajny naszyjnik w kształcie piłki z wygrawerowanym napisem: "Walcz". Kiwnąłem głową w geście podziękowania. Lucy dostała ode mnie bransoletkę. Radość jaka pojawiła się na jej twarzy od razu poprawiła mi humor. Sandro podał Lucy paczkę, ale zabronił otwierać przy mnie. Tsa... Bo zapewne seksowna bielizna zrobiłaby na mnie wrażenie. Dziewczyna zarumieniła się. Nie miała dla niego prezentu. A przynajmniej prezentu materialnego. Boże... kolejna noc i ich zabawy.
Siedzieliśmy tak wszyscy na kanapie. W sumie mieliśmy zaraz iść do łóżek. Sandro oczywiście do łóżka Lucy. Nagle ktoś zaczął walić w drzwi. Trochę przestraszeni tą sytuacją, patrzeliśmy na siebie nie wiedząc co zrobić. Wiadomo, mógł to być jakiś pijak, którego rodzina wywaliła z domu, ale jakieś bachory, które uciekły od babci. Poszliśmy razem z Sandro pod drzwi. Myśleliśmy, że ktoś już sobie poszedł, gdy znowu rozległo się walenie do drzwi. Kiwnąłem głową w stronę chłopaka i chwyciłem za klamkę. Wziąłem głęboki oddech i otworzyłem drzwi. Chłód, który owionął moją osobę, na chwilę zamącił mi w głowie. Dopiero po chwili wróciłem do żywych. Pamiętam tylko swoje pytanie, wypowiedziane przestraszonym głosem: "Co ty tu robisz"?
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------






















Muszę przyznać, że para Lucy-Sandro jest naprawdę słodka :D Jak wrażenia pod "11"?
Pod ostatnim rozdziałem było 9 komentarzy... Więc pod tym ma być co najmniej 10 :D
Wgl ferie za szybko lecą... :(

16 komentarzy:

  1. Super rozdział czekam na więcej <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Victoria tym pijakiem???
    Sergio aka opiekuńczy opiekun Lucy (to nie miało sensu, ale ok)
    Także no, czekam na nowy! Pozdrawiam :3
    Blanaa

    OdpowiedzUsuń
  3. Sergio jaki zazdrosny, nono
    Świetny rozdział !
    Czekam na następny ! ♥

    OdpowiedzUsuń
  4. Czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  5. Dobry rozdział :D ale teraz musisz szybko pisać bo już się nie mogę doczekać ;o ;p

    OdpowiedzUsuń
  6. Supi rozdział ♥ Z niecierpliwością czekam na następny :D

    OdpowiedzUsuń
  7. BAAARDZO MI SIĘ PODOBA :D
    Czekam na kolejny :3 Pisz szybko XD

    OdpowiedzUsuń
  8. HEHEHEHEHEHEHE, Sergiusz aka troskliwy tata :D
    omg, oby to była Vici i mały!! dvfdbuhvj byłoby cudownie :(((
    czekam na kolejny!!

    OdpowiedzUsuń
  9. Po pierwsze sorry że z anonima no ale tak. Po drugie świetny rozdział, zakochałam się
    Po trzecie, tak para Sandro-Lucy jest really słodka i urocza.
    Po czwarte przez te opowiadanie Sergio kocham jeszcze bardziej.
    Po piąte nie wiem co ale weny kochana i pisz kolejny rozdzial. Jestem tak ciekawa kto to jest :o
    P.S komentarz miał pojawic się wczoraj ale choroba mnie rozlozyla więc dziś mam czas :))
    /Twoja najwierniejsza czytelniczka Paulina :**

    OdpowiedzUsuń
  10. Przerwałaś w najgorszym momencie ;p przez ciebie nie mogę spać xd świetny rozdział, czekam na następny ;3

    OdpowiedzUsuń
  11. Ciekawe kto to:o
    Udany rozdzial ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Super rozdział nie mogę się doczekać następnego :3

    OdpowiedzUsuń
  13. lekki poślizg ale już jestem :) jak zawsze bardzo dobry rozdział, a ile ich jeszcze będzie ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tyle, na ile wena pozwoli :) Nie no, myślę, że może jeszcze 3-6 rozdziałów będzie ;)

      Usuń