niedziela, 22 marca 2015

Rozdział 15

                  Tak bardzo chciałem tam wbiec. Naprawdę. Ale coś mnie trzymało przed drzwiami. Nie pozwalało mi wejść do środka. Tak, jakby los pragnął, aby ta sytuacja sama się wyjaśniła. Walczyłem ze swoim sercem i rozumem. Pierwsze podpowiadało: "Walcz". Drugie mówiło: "Spieprzaj i to prędko". Ale ja jestem Sergio Ramos. Nigdy się nie poddaję. Wziąłem głęboki oddech i gdy usłyszałem kolejny stłumiony krzyk Victorii, już bez wahania wyważyłem drzwi. W domu unosił się odór alkoholu, papierosów i potu. Okropność. Po chwili do tych zapachów dotarł smród bólu i strachu. Właściwie od mojego wtargnięcia do tego domu... Zrobiło się strasznie cicho. Aż za cicho.
Ostrożnie rozglądałem się po kątach, czekając na najgorsze. Nagle nie wiadomo skąd koło moich nóg znalazł się David. Był cały we krwi. Spojrzałem na niego przerażonym wzrokiem i pomału kucnąłem obok niego. Nie płakał. Przynajmniej nie w tamtym momencie.
- David - szepnąłem do niego. - Co się stało?
- Tata się trochę zdenerwował. Ale spokojnie, wszystko dobrze - te słowa wywołały u mnie dreszcze.
- To dobrze... David, wyjdź na dwór i zadzwoń na policję - podałem mu komórkę.
- Ale nie jest potrzebna...
- David, to taka moja mała prośba - uśmiechnąłem się sztucznie. Niechętnie wyszedł z mieszkania. Wstałem i wytarłem brudne od krwi ręce i koszulkę. Dom nie był taki duży, ale chwilę zajęło mi obejście połowy. Na podłodze było pełno śladów krwi. Wyobrażałem sobie najgorsze.
Moje przypuszczenia były słuszne. Gdy uchyliłem drzwi od sypialni, zobaczyłem ciało Victorii oparte o łóżko. Nie ruszała się. Szybko podbiegłem do niej. Była zimna, ale oddychała.
- Victoria kochanie - łzy spływały mi po policzkach. Dotknąłem jej sinych warg. - Skarbie proszę obudź się. Proszę.. - szepnąłem.
- Nie licz na to - usłyszałem chropowaty, spity głos mojego rywala. Zacisnąłem powieki i delikatnie pocałowałem dłoń mojej księżniczki. Z miną buntownika podniosłem się i spojrzałem prosto na byłego Victorii.
- Dlaczego?
- Na mazgaj się śmieciu - zaśmiał się. W ręce trzymał nóż. No tak... Byłem na straconej pozycji. Modliłem się, żeby David zadzwonił po policję. Wtedy wystarczyło tylko się bronić. Ale jeżeli tego nie zrobił... Moja śmierć była prawie pewna. Otarłem spływające po polikach łzy i pewnie stanąłem na wprost mojego rywala.
- Nie jestem śmieciem - warknąłem. - Dlaczego to zrobiłeś?
- Powiedzmy, że nie lubię puszczalskich szmat - zaśmiał się szyderczo.
- Victoria nigdy nie była, nie jest i nie będzie puszczalską szmatą - zmroziłem go wzrokiem. Gra na czas...
- No popatrz, a z tobą się pieprzyła w Paryżu - zaczął bawić się nożem.
- Ale to było zanim się dowiedziałem, że ma męża! - krzyknąłem.
- To akurat nie ma znaczenia - zrobił krok w moim kierunku. - Mam taką ochotę... Zabić cię - wiedziałem, że to będzie koniec. Ostatnie spojrzenie na Victorię... Była taka bezradna.
- Zadzwoń chociaż po karetkę - nie hamowałem łez. - Ją da się jeszcze uratować!
- Takie suki powinny spalić się w piekle - nie wytrzymałem. Jak zginąć, to z honorem. Rzuciłem się na niego, co trochę go zaskoczyło. Uderzyłem w niego cały ciałem. Przewrócił się, ale to był tylko chwilowy sukces. Szybko się podniósł. W jego oczach skumulowała się taka złość... Zaczął cisnąć nożem w moim kierunku. Cały czas odskakiwałem. Chwyciłem broń i uderzyłem go. Krzyknął, ale nie poddawał się. Coś... Ktoś... Jęknął za moimi plecami... VICTORIA! Odwróciłem się w jej kierunku i na mojej twarzy od razu pojawił się uśmiech, kiedy zobaczyłem, że żyje. Oddycha i jest przytomna. Miała pusty wzrok... Patrzyła się w nicość. Mój odwrót był błędem. Poczułem nagle dziwne ukłucie.Spojrzałem na swoją koszulkę. Czerwona plama krwi z każdą sekundą powiększała się. Świat zaczął wirować, upadłem na kolana. Może to stereotypowe, ale naprawdę zobaczyłem światło... Ale starałem się z całych sił wrócić do świata żywych. Nie dla siebie. Dla Victorii. Musiałem jej pomóc. I dla mojej siostrzyczki... Pragnąłem być na jej ślubie. Jak ja za nimi wszystkimi tęskniłem... Zanim upadłem na podłogę, spojrzałem ukochanej w oczy. Tym jednym spojrzeniem chciałem tak wiele jej przekazać... Że ją kocham, że jest tą jedyną, że nigdy jej nie opuszczę... Chyba zrozumiała to. Chwyciła moją dłoń i zamknęła oczy. Zrobiłem to samo. Tylka ja i ona. Nic wokół nas. Tylko nasze zimne, na wpół martwe ciała.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------


















Sorki, że tyle czekaliście i że taki krótki rozdział... Ale przed egzaminami strasznie nas męczą :/ Mam nadzieję, że ten rozdział przypadł wam do gustu mimo... mrocznego charakteru :D

11 komentarzy:

  1. Nie spodziewałam się ze tak to się potoczy :O
    Supi rozdział ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. łał zaskoczyłaś mnie tym rozdziałem, tyle przemocy w jednym.
    Proszę Cię, żeby im ktoś pomógł, zeby im się nic nie stało, proszę!!!
    Super rozdział i informuj mnie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ej, tylko ich nie zabijaj ;/
    Rozdział trzymający w napięciu <3
    Czekam na kolejny! ;**/Zuza

    OdpowiedzUsuń
  4. Fajny rozdział ;3 czekam na następny :D

    OdpowiedzUsuń
  5. jest niesamowity pisz dalej czekamy na 16tkę :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Najlepszy ze wszystkich!!!!! :)

    OdpowiedzUsuń
  7. za długość Cię zabiję
    za to, że zrobiłaś to Sergiuszowi też Cię zabiję...
    ma być z nimi dobrze no!! :(((
    czekam na 16!!

    OdpowiedzUsuń
  8. Piszesz tak fantastycznego bloga *o*
    Zawsze ciekawiło mnie to czy piszesz jeden wpis na raz czy parę dni?
    Jeśli na raz to ile około piszesz ?/Zwfz

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystko zależy od weny :) Jeżeli napiszę rozdział np w sobotę i mam pomysł na kolejny, to robię sobie zapas :) Rzadko ale zdarza się taka sytuacja :) Zazwyczaj piszę rozdział na weekend i od razu go dla was wstawiam :) Taki jeden rozdział zajmuje mi około 2 godzin :) Ale tak jak napisałam na początku, wszystko zależy od weny :)

      Usuń
  9. Kiedy następny? :3

    OdpowiedzUsuń
  10. Fantastyczne! Ale oni nie mogą umrzeć, rozumiesz? Nie i koniec! Sergito niepotrzebnie się odwracał. Ale wcale mu się nie dziwię. Sama bym tak zareagowała, gdyby osoba, którą kocham nagle się ocknęła. Szkoda tylko, że mocno to przepłacił.
    Mam nadzieję jednak, że wszystko będzie dobrze. A Twój blog jest naprawdę świetny. Wiem, że nie wszystko komentuję, ale czytam! Mam nadzieję, że mi wybaczysz ;)
    W wolnej chwili zapraszam do siebie
    http://dopiero-twa-smierc-to-start.blogspot.com/
    Pozdrawiam i z niecierpliwością czekam na następny ;)

    OdpowiedzUsuń