poniedziałek, 30 marca 2015

Rozdział 16

                Zacznijmy doceniać co mamy. Nigdy nie wiemy, kiedy możemy stracić najważniejszą osobę w życiu. Ja właśnie do takich wniosków doszedłem, gdy obudziłem się w raju. Dosłownie.
W swoim pierwszym odruchu zacząłem rozglądać się za Victorią. Prawo, lewo... Nigdzie jej nie było. Wszystko zaczęło układać się w jedną całość. Spojrzałem na swój nagi tors, na którym nie było nawet śladu po bójce z mężem mojej ukochanej. Lekko oszołomiony zacząłem swój spacer. Stąpałem bosymi stopami po miękkiej, zielonej trawie. Wspaniałe uczucie. Niebo było błękitne, ptaki śpiewały, drzewa kołysały się pod wpływem delikatnych podmuchów wiatru. To miejsce było piękne i zarazem straszne. Niby idealny świat, a jednak ta idealność była przytłaczająca. Męczyła moją psychikę. Po kilkugodzinnym spacerze, zmęczony poszukiwaniami, usiadłem pod jabłonią. Jej cień osłaniał mnie przed palącym słońcem. Nawet nie wiem kiedy zamknąłem oczy, a potem odpłynąłem.
Kiedy otworzyłem oczy, o dziwo nie zrobiło się ciemno. Może słońce delikatniej głaskało moją skórę, ale dalej był dzień. Wokół jabłoni unosił się zapach perfum Victorii. Czy to już obsesja? A może jakieś zwidy? A jeśli moja ukochana tędy przechodziła? Tyle pytań i żadnej odpowiedzi.
Postanowiłem kontynuować poszukiwania. Wiedziałem, że jestem na straconej pozycji, nie znałem tych terenów. Mogłem kręcić się w kółko i o tym nie wiedzieć. Mijały kolejne godziny. Miałem wszystkiego dość. Upadłem na kolana i spojrzałem ze łzami w oczach w niebo.
- Boże gdzie ja jestem?! - załkałem. - Błagam zabierz mnie stąd, albo daj mi to, po co przyszedłem!
- Cierpliwości synu, cierpliwości - usłyszałem łagodny kobiecy głos. Jakoś od razu mnie uspokoił. Wytarłem dłonią łzy i kontynuowałem dialog z nieznajomą.
- Kim jesteś?
- Jestem boginią Zaświatów Sergio - no pięknie, jeszcze mnie znała.
- Jakich Zaświatów?! Ja chcę być z powrotem na ziemi! Razem z moją ukochaną!
- Ona też tutaj jest - otworzyłem szeroko oczy. A więc nie wydawało mi się... Moje przeczucie się sprawdziło!
- Powiedz mi gdzie!
- Tego musisz się sam domyśleć. Ona jest w ważnym miejscu dla was obojga. Czeka na ciebie, ale jest w potwornym stanie. Czas tyka.
- To mam być cierpliwy, czy się spieszyć?!
- Cierpliwość nie oznacza spowolnienia. Cierpliwość ma za zadanie uspokojenie umysłu. A teraz biegnij po swoją boginię...
- Czekaj! Czym są Zaświaty!?
- Etapem pomiędzy życiem a śmiercią Sergio. Miejscem pięknym, ale zgubnym. Macie szanse wrócić do normalnego życia. Dostajecie ode mnie ten podarunek. Ale jeżeli go zmarnujecie, wasze ciała pozostaną żywe na ziemi, a dusze będą się błąkać po moim raju, aż was wykończą i psychicznie i fizycznie. W końcu umrzecie i traficie tam, gdzie wasze miejsce - jej głos był niby łagodny, ale władczy, taki, jaki nie znosił sprzeciwu.
- Dziękuję. Na pewno wykorzystamy tą szansę - co innego miałem powiedzieć? Te słowa jako pierwsze narzuciły mi się na język.
- Żegnaj Sergio Ramosie. Pamiętaj o podejmowaniu słusznych decyzji.
Przez krótką chwilę zastanawiałem się nad znaczeniem słów "bogini". Chodziło jej o decyzje w Zaświatach? A może o nasze ludzkie życie? W głowie nagle mi pojaśniało. Pewny każdego swojego ruchu wstałem i zacząłem biec prosto przed siebie. Biegłem przez kilka godzin po rajskich łąkach, aż dotarłem do celu. Wydawało mi się, że mam deja vu... Dosłownie. Przede mną stał nasz ośrodek. Nasz ukochany ośrodek, w którym się poznaliśmy. No tak... Dlaczego ja na to nie wpadłem? Ostatkami sił wbiegłem do środka przypominając sobie słowa bogini. Przeszukiwałem wszystkie pokoje, sale wykładowe, ale nigdzie jej nie było.
- Victoria! - zacząłem krzyczeć. Wydawało mi się, że słyszę jakiś cichy, stłumiony jęk i starałem się podążyć za nim. Nogi kierowały mnie do ostatniej sali. Do sali, w której nigdy w sumie nie byłem. Otworzyłem drzwi i przeszedł mnie potworny dreszcz. Tą salą była sypialnia dla pracowników. Na środku stało ogromne łóżko. Zdecydowanie stamtąd wydobywały się te jęki. Podszedłem bliżej i błyskawicznym ruchem podniosłem kołdrę. Czemu mnie ten widok nie zdziwił?
- Kim ty jesteś?! - krzyknęła moja ukochana. U jej boku leżał jej mąż... To tak bolało...
- Victoria, skarbie to ja Sergio - tak bardzo chciałem ją przytulić...
- Weź spieprzaj! Nie znam cię! - spojrzałem na jej męża. Miał zadowoloną minę, co było odpowiedzią na pytanie, które właśnie chciałem zadać.
- Chyba musicie sobie coś wyjaśnić - zaśmiał się szyderczo i wyszedł z pokoju.
- Victoria - usiadłem obok niej. -  Naprawdę mnie nie pamiętasz? Pomagałaś mi tutaj. Pomagałaś mi, kiedy ja wolałem pić!
- Naprawdę cię nie znam... Nie mam szczególnej pamięci do swoich pacjentów, przykro mi...
"Pamiętaj o podejmowaniu słusznych decyzji Sergio. Przekonaj ją."
- Jesteś szczęśliwa ze swoim mężem?
- Co za pytanie! Oczywiście, że tak!
- Ale to zniknie - pogłaskałem ją po policzku. - On cię zdradzi, zostawi...
- Nigdy!
- Uwierz mi - spojrzałem jej w oczy. - Zrób to dla nas...
- Mąż mnie kocha, nie zostawię go.
- A co z Davidem?
- Kim?
- Waszym synem... Na ziemi on na nas czeka. Przekonałaś mnie do swojego syna, pamiętasz?
- Ja nie mam syna. Coś musiało ci się pomylić.
- Czy nie wydaje ci się, że to wszystko jest za piękne? Takie... idealne?
- Chyba o to chodzi w życiu, prawda?
- Nie zawsze. Czasami musimy doznać bólu, aby być szczęśliwym. Twój mąż mnie poznał. Konkurujemy ze sobą na ziemi o najwspanialszą kobietę jaką Bóg stworzył. O ciebie. I on jest przekonany, że nie wrócisz tam ze mną...
- Przecież my jesteśmy na ziemi, ty bredzisz - zaśmiała się.
- Jesteśmy w Zaświatach kochanie. Pamiętasz co się działo zanim tu trafiliśmy? Twój mężulek zadźgał i ciebie i mnie nożem. Ale mogę mu to wybaczyć.
- Nie wiem co brałeś, ale uzależnienie od narkotyków jest w sali obok - znowu się zaśmiała. Starałem się utrzymać minę jak najbardziej poważną. Ostatnia szansa. Jeżeli mi choć odrobinę ufa, pozwoli mi na decydujący gest.
Przybliżyłem swoją twarz do jej twarzy. Dzieliło nas zaledwie kilka centymetrów. Czułem już jej słodki oddech na moich ustach. Byłem w połowie sukcesu. Teraz tylko jeden ruch...
Nasze usta złączyły się w szalonym pocałunku. Ja pragnąłem jej, ona mnie. Wszystko układało się znakomicie. Do pokoju wrócił jej mąż, przerażony zaistniałą sytuacją. Patrzyłem na niego rozbawionym wzrokiem. Po chwili w pełni oddałem się uczuciu. Świat wokół nas zaczął wirować i nie wiem skąd znalazłem się w szpitalnej izbie przyjęć.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------























Wedle waszego życzenia, nie uśmierciłam ich :) Jeżeli obrazy z rozdziału wydają się wam znajome... To bardzo dobrze :) Ten rozdział miał odrobinę przypominać fragmenty z Domu Nocy i miał wam pokazać prawdziwe wartości :)
Wszystkiego najlepszego Sergio <3


8 komentarzy:

  1. o Navasie
    boże, co Ty tu odwalasz XDDD
    czytając o tym, ze była szczęśliwa z mężem... UHHHHHH, AŻ MNIE SKRĘCAŁO
    Czekam na nn :))

    OdpowiedzUsuń
  2. Fantastyczny rozdział :3
    Nie mogę się doczekać następnego :))))))

    OdpowiedzUsuń
  3. Super! Pisz szybko następny;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Następny!!! ❤❤❤❤❤

    OdpowiedzUsuń
  5. Całkiem inny ;3 Ale piękny!! <3 /Zuza

    OdpowiedzUsuń
  6. szalony :) i dołączamy się oczywiście do życzeń dla Sergio :*

    OdpowiedzUsuń
  7. bez numerów nam tutaj pisz dalej przecież my jesteśmy ... każdy rozdział jest bardzo fajny

    OdpowiedzUsuń